Staram się regularnie realizować założony wcześniej cel opisania najlepszych wrocławskich śniadaniowni. Póki co udaje się chyba w stopniu zadowalającym, dzięki czemu mieliście już okazję przeczytać relacje z Di, Central Cafe, Charlotte i Bema Cafe. Takie zestawienie nie byłoby jednak pełne bez miejscówki znajdującej się niemal w samym środku miasta, tuż przy Rynku – Giselle na ulicy Szewskiej.
To kolejny z lokali z francuskim sznytem, powstały na fali pewnej mody na jedzenie śniadań w mieście. Wystrój Giselle jest przyjemny, na pierwszy plan wysuwają się obecne niemal wszędzie drewniane elementy. Gdzieś w tle słychać cichutko grającą francuska muzykę.
Od wczesnych godzin rannych tłumnie gromadzą się tutaj ludzie, zarówno studenci, jak i ci starsi. Odnoszę wrażenie, że trafiłem do modnego miejsca, choć może nieco wyolbrzymiam.
Siadam, zerkam w menu i podchodzę do baru, ponieważ w lokalu obowiązuje samoobsługa. Proszę o espresso oraz francuskie brioszki z jajecznicą (17 zł). Cena do najniższych nie należy, ale ciężko się na nią obrażać, kiedy przypomnimy sobie, że siedzimy w samym sercu miasta.
WOW, tego się nie spodziewałem. Łykam kawę i czym prędzej zabieram się za to cudo, tylko nie wiem od czego zacząć. Wylewająca się z brioszek jajecznica, do tego dużo szczypiorku, a jakby na dokładkę – chrupiący boczek i prażona cebulka. Czarne oliwki i rukola są w tym zestawieniu jak dla mnie zupełnie zbędne.
Delikatne, rozpływające się w ustach i lekkie jak piórko brioszki sprawiają, że szczęka opada mi do kolan. Śniadanie jest świetne, pożywne i doskonale wygląda. Cofam słowa o wysokich cenach. To śniadanie jest warte nawet więcej.
Po takim początku przygody z Giselle, wiedziałem, że to nie moja ostatnia wizyta w tym miejscu. A że lubię szybko działać, nie minął nawet tydzień, po czym wybrałem się na Szewską raz jeszcze.
Tym razem klientów było jakby mniej, ale i pora wcześniejsza. Nie kombinując za dużo, wybieram Croque Madame za 15 zł i tradycyjnie espresso.
Croque Madame, czyli tosty zapiekane z szynką długodojrzewającą, masdamerem i jajkiem sadzonym na górze. Tosty są świetne, charakteru nadaje im wyrazista szynka, roztopiony ser ciągnie się smakowicie, a z góry cudownie rozlewa się nie do końca ścięte żółtko jajka sadzonego. Jest jeden problem – ciężko zjeść całość, nawet mimo najszczerszych chęci. W sumie cztery kromki chleba zapychają, dając mocnego kopa na resztę dnia.
Giselle to fajne miejsce na śniadanie. Obsługa jest miła, próbuje uwijać się jak najszybciej, nawet pomimo sporej liczby gości. W karcie znajdziemy typowe francuskie śniadania, a w ciągu dnia także sezonowe zupy. Warto wpadać, warto wracać i jeść te pyszne, najważniejsze posiłki w ciągu dnia.
Giselle
ul. Szewska 27
facebook.com/giselle.cafe.bistro
nie wiedziałabym co wybrać, tyle pyszności <3