-0.3 C
Wrocław
sobota, 14 grudnia, 2024

Wrocławscy Ulicożercy – relacja (maj ’15)

Wrocławska moda na food trucki jak szybko przyszła, tak szybko odeszła? Odważna teza, ale chyba nie pozbawiona sensu. O ile na poprzednich zlotach, organizowanych czy to w Browarze Mieszczańskim, czy przy Uniwersytecie Przyrodniczym, dało się usłyszeć mnóstwo narzekań na zbyt długie, czasami godzinne kolejki, tak podczas majowych Wrocławskich Ulicożerców na ul. Hubskiej narzekać mogli chyba jedynie właściciele mobilnych gastronomii. Wpływ na to miały zapewne także niekorzystne, zapowiadające opady, prognozy pogody.

Razem z żoną, synem i znajomymi zjawiliśmy się na terenie Browaru Mieszczańskiego w sobotę w okolicach godziny 14. Deszczu nie odnotowaliśmy, za to coraz więcej wyłaniających się zza chmur grzejących promieni słonecznych.

IMG_4719 IMG_4721 IMG_4726Niewątpliwe wpływ na mniejsze kolejki, obok pogody, miała większa ilość aut, niż poprzednio. Wybór był duży, rządziły oczywiście burgery, ale chyba każda, nawet najbardziej wybredna osoba mogła znaleźć coś dla siebie.

Pierwsze kroki skierowaliśmy do auta o ciekawie brzmiącej nazwie – Chyży Wół. U ekipy z Pruszkowa jadłem już rok temu, więc wiedziałem na co się zdecydować. Wybieram bez wahania – kanapkę Pulled Beef za 20 zł.

IMG_4724 IMG_4725 IMG_4727 IMG_4730Jak dla mnie, ta kanapka jest genialna w swej prostocie. Długo pieczona, szarpana łopatka w towarzystwie papryczek jalapeno i marynowanej cebuli. Mnóstwo delikatnej, rozpływającej się w ustach wołowiny zamkniętej w lekko podpieczonej kanapce. Mięso, którego jest tutaj mnóstwo, wysuwa się zdecydowanie na czoło. Dodatkowe nawilżenie sosem BBQ tylko potęguje doznania. Fenomenalna kanapka, kwintesencja streetfoodowego jedzenia.

IMG_4731 IMG_4733 IMG_4734 IMG_4735Żona na początek chciała spróbować czegoś delikatniejszego, więc udaliśmy się do stanowiska Zupy. Lubiłem ich kremy od początku działalności, ale ostatnio odniosłem wrażenie, że jakość dań uległa obniżeniu. Mimo wszystko skusiliśmy się na mały krem z cukinii z serem za 8 zł.

Niestety, krem był bezpłciowy, dość mdły. Zabrakło jakiegoś wyrazistego czynnika, którym nie były dodatki w postaci sera i grzanek.

W ramach odpowiedniego ułożenia się pierwszych dań w żołądku, wybrałem się do stoiska z piwami, gdzie na początek zamówiłem mocno goryczkowe piwo z Browaru Wrężęl.

IMG_4736 IMG_4737Po ostatnich sukcesach foodtrucka ośmiu misek, wydawać by się mogło, że już chyba cały Wrocław jadł ich bułę maślaną. Okazało się jednak, że moja żona znajduje się w tej mniejszości, która nie próbowała tego cudu. Czym prędzej więc podeszliśmy po auto zawsze uśmiechniętej ekipy i poprosiliśmy o bułę maślaną z pulled porkiem, ale tym razem bez chili, bo żona jeszcze karmi.

IMG_4739 IMG_4740 IMG_4741 IMG_4742Co tu dużo pisać – kulinarny orgazm. Fenomenalne połączenie smaków, lekki sos, wyraziste mięso i mięciutka bułka. Osiem misek wyrasta na lidera wrocławskich food trucków, co zresztą widać po kolejkach, które ustawiały się podczas imprezy. Do tej pory najdłuższy ogonek klientów stawał przy aucie, w którym serwowane są pierożki Momo. Tym razem to przy Ośmiu Miskach trzeba było czekać najdłużej.

IMG_4748 IMG_4750Podczas ostatniego zlotu zjadłem już wszystkie dania z menu Pot Spot Foodtruck, więc tym razem skusiłem się na jedyną nowinkę – sezonowy krem ze szparagów i kalafiora z tymiankiem za 8 zł. Bardzo fajna, aromatyczna zupa, podkręcona dodatkowo kolendrą zyskała jeszcze na jakości. Smakowała wszystkim, nawet mojemu ośmiomiesięcznemu synowi.

Z każdą kolejną minutą atmosfera na festiwalu się polepszała, wprost proporcjonalnie do ilości wychodzącego zza chmur słońca, a także… wypitego piwa.

IMG_4757Pale Ale z Browaru Pinta zaostrzyło apetyt, więc nie pozostało nic innego, jak zaufać zapachom dochodzącym z ogromnego grilla B.B.Kings. Chyba najbardziej charakterystyczna ekipa w foodtruckowym światku przygotowała te same specjały, co zawsze. To co sprawdzone jest najlepsze.

IMG_4758 IMG_4759 IMG_4761 IMG_4764Na początek mały gratis. Otrzymaliśmy od Kingsów karkówkę z grilla, która dłużej nie mogła już siedzieć w środku. Z zewnątrz faktycznie była już mocno przysmalona, ale cała zawartość okazała się wybitna. Rozpadające się, idealnie doprawione i soczyste mięso. Świetne do piwa.

IMG_4763 IMG_4765 IMG_4766Jednak moim głównym zamówieniem od B.B.Kings był Pulled Pork. Gorąca ciabatta, sałata, cebula i długo pieczona łopatka wieprzowa. Dla podkręcenia wrażeń poprosiłem o jakiś ostry, naprawdę ostry sos. Obsługa trzykrotnie pytała czy na pewno chcę ich magicznej mikstury, ale byłem zdecydowany. Tym samym moja kanapka została dość obficie skropiona sosem na bazie habanero.

Kanapka smakuje obłędnie, jest szczelnie wypchana rozpadającym się mięsem, a dodatki warzywne stanowią tylko uzupełnienie. Wszystko na swoim miejscu, tak jak powinno być. Mięso rozrywa się delikatnie przy każdym gryzie, łechcąc jednocześnie swoim dymnym posmakiem. Kolejny wypas tego dnia. Aha, ostry sos był faktycznie ostry, właściwie to piekielny. Łzy poleciały, tak jak lubię.

Po takiej porcji wieprzowiny mój brzuch był już naładowany maksymalnie, należało więc na chwilę usiąść na trawie i odpocząć z lemoniadą od Taho Cafe.

IMG_4842 IMG_4804 IMG_4843Słodycze uwielbiam, ale raczej w formie tradycyjnych cukierków, najlepiej Michałków. Nie przepadam natomiast za wszelkiego rodzaju goframi. Moja żona natomiast odwrotnie, więc widząc przyczepę Waffiez, nie mogła odpuścić.

IMG_4786 IMG_4779 IMG_4790

Holenderski Stroopwafel pieczony na bieżąco kusił ze zdjęcia, więc zamówiliśmy. Dwa wafelki, a pomiędzy nimi sporo karmelu. Całość z lekkim posmakiem cynamonu. Niezłe, ale zostanę przy Michałkach.

W planach mieliśmy odwiedzenie jeszcze kilku miejsc, ale niestety zabrakło sił na więcej. Już przy wyjściu wpadłem jeszcze do Easy Rider na ich klasycznego hot-doga w cenie 12 zł.

IMG_4844 IMG_4845 IMG_4846 IMG_4847Bardzo ciekawa, słodkawa bułka, która trzymała wszystkie składniki w ryzach, nie kruszyła się. Składniki ograniczone do minimum – ogórek kiszony, cebulka, ketchup i musztarda. Niestety, najgorzej z całego zestawu wypada parówka. O ile w smaku bardzo przyzwoita, to niestety jej skórka była tak twarda, że niemożliwym było jej ugryzienie.

Tyle pierwszego dnia. W niedzielę wybraliśmy się w okolicach południa, zaparkowaliśmy obok Browaru Mieszczańskiego, ale zaczęło cholernie mocno wiać i padać, więc – ze względu na syna – zawróciliśmy do domu. Na szczęście swoje kilka zdań swoich wrażeń z imprezy podesłała Milena Lewińska z bloga Crux intepretum.

Milena:

W swoich kilku zdaniach relacji będę bardzo mocno chwalić, ale również ganić. Czyli dwa razy TAK i raz zdecydowanie NIE.

TAK

DSC_0037

Ramen Burger z Bruno Bustaurant to spełnienie moich spaczonych kulinarnych potrzeb. Połączenie egzotycznego pomysłu (kto jadł burgera z trawą morską, z makaronem zamiast bułki i w dodatku przyrządzanego w autobusie?) z doskonałym wykonaniem, nie mogło skończyć się inaczej. Ramen Burger kupił mnie doskonale wysmażonym mięsem (choć podejrzewam, że burgeroznawców mógłby zrazić fakt, że nie zostaliby zapytani o stopień wysmażenia mięsa), idealnie równoważącą smak mięsa ilością zieleniny, faktem, że dało się go zjeść rękoma bez szkody dla garderoby, ale przede wszystkim: sosami. Po tym, co ciekło z burgera wnioskowaliśmy, że to sos sojowy. Może i tak, ale na pewno z czymś. Czymś doskonałym. To, co jeszcze zwróciło moją uwagę w Ramen Burgerze jest fakt, że makaron doskonale się trzymał, nie rozpadał się przy jedzeniu, a jednocześnie  nie był suchy, tylko idealnie giętki. Egzotyczna uczta dla kubków smakowych za 16 zł. Zamierzam wrócić tam jak najszybciej.

TAK

DSC_0019

Odkąd odkryłam, że naleśniki można jeść nie tylko na słodko, jestem ich wielką fanką. Zwłaszcza właśnie wytrawnej formy. Dotychczas myślałam, że nie ma lepszych naleśników niż te w toruńskim Manekinie, na szczęście wizyta w Bud-K wyprowadziła mnie z błędu. Zjadłam naleśnika, w którym już sam smak ciasta był doskonały, a w połączeniu z mascarpone, łososiem, świeżym szpinakiem i równie świeżym tymiankiem… Doskonałe! Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to sposób podania. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to magia street food, ale włożony w papierowy rożek gorący naleśnik, siłą rzeczy się do tego rożka przykleja i ciężko go z niego wydobyć. Mimo że było to danie, którym ubrudziłam się najbardziej, smak zrekompensował wszystko.

NIE

DSC_0051

Niestety Wrocławscy Ulicożercy przynieśli nie tylko kulinarne odkrycia, ale również rozczarowania. Z Italian Food Truck wiązałam duże nadzieje. Po pierwsze ze względu na moje zamiłowanie do makaronów, a po drugie dlatego, że naczytałam się doskonałych recenzji, między innymi tu właśnie, na tym blogu, na którym się teraz znajdujecie. Tym bardziej więc było mi przykro, kiedy okazało się, że szpinakowo-serowy makaron z Italian Food Truck, to doskonałej jakości makaron z idealną ilością sosu i niestety bardzo przeciętnym smakiem. Szkoda, bo liczyłam na dużo więcej.

Słowem podsumowania – jak już wspomniałem, wydaje się, że Wrocław ma chwilowy przesyt food truckami, dzięki czemu nie musimy stawać w tak długich kolejkach. Dalej uważam jednak, że Wrocławscy Ulicożercy są bardzo udaną imprezą, zlokalizowaną w klimatycznym miejscu, a niesamowite jest to, że za każdym razem można próbować nowych dań, mimo, że teoretycznie obracamy się wokół tych samych aut. Do zobaczenia na kolejnych festiwalach.

Total 0 Votes
0

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

3 KOMENTARZE

  1. no nieeee.. a ja przejeżdżałam tamtędy z narzeczonym i pomyśleliśmy, żeby zajść, ale stwierdziliśmy, że nie będziemy tracić niedzieli w kolejkach i pojechaliśmy do pinoli. i wciąż tyle foodstrucków nie spróbowanych 🙁

  2. Co do ZUPY – zgadzam się. Jakość ostatnio bardzo kiepska. Świeże warzywa zastępowane są mrożonkami, często brak wyrazistego smaku i mała ilość mięsnych dodatków. Zamówiłam zupę z kurczakiem i mleczkiem kokosowym.. spodziewałam się ciut azjatyckich smaków a otrzymałam pół kubka mrożonej fasoli szparagowej, marchwi i selera, kawałki kurczaka można było policzyć na palcach jednej ręki, mleczko kokosowe niewyczuwalne a smak przypominał lichą zupę jarzynową z baru mlecznego. NIE POLECAM!

  3. Uważam, że opinia odnośnie makaronu ze szpinakiem i serem jest mocno subiektywna …co jest zresztą naturalne 🙂 Nam ta pozycja bardzo smakowała i razem z makaronem z omułkami i rakami były świetną odskocznią od grillowanej wołowiny i kiełbas 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły