Moja miłość do placków ziemniaczanych niemal dorównuje tej do smażonego sera, a swoje początki ma w dzieciństwie, kiedy byłem jeszcze trochę wybredny i zdecydowanie nie byłem dzieckiem, które jadło wszystko. Jednak placki ze śmietaną i cukrem mogłem pochłaniać codziennie, a że moja rodzina ma korzenie w Wielkopolsce, gdzie placki, zwane także plendzami, były niezwykle popularne, lądowały często na naszym stole. Skąd wziął się fenomen tego jakże banalnego dania? Chyba właśnie z prostoty, no i oczywiście niewielkich kosztów ponoszonych przy ich przygotowaniu.
We Wrocławiu odwiedziłem już kilka plackarni, z których najlepsze placki podawane są w Plackarni Arena. Smakowały mi także te z przyczepy ustawionej przy Dworcu PKP. Tym bardziej zdziwiłem się ostatnio, kiedy odwoziłem żonę na pociąg, okazało się, że ta plackarnia już nie funkcjonuje, a jej miejsce zajęła kolejna – Placek Główny. Może się mylę, ale odniosłem wrażenie, że to dokładnie ta sama przyczepa co poprzednio, z identycznym wyposażeniem, prowadzona jednak przez innych, młodszych ludzi.
Plackarnia to w rzeczywistości niewielka przyczepa gastronomiczna z malutkim kominkiem i stolikiem ustawionym obok. Przy mobilnym barze zameldowałem się tuż przed zamknięciem, około godziny 18. Szybkie zerknięcie na menu, które właściwie nie mogłoby być bardziej przejrzyste. Jeden placek – jedna złotówka, dokładnie tyle ile jeden z sosów do wyboru.
Zamawiam trzy placki plus śmietanę. Płacę zawrotne cztery złote i zerkam na sporą, głęboką patelnię wypełnioną gorącym olejem, na której co i rusz ląduje nowa porcja ciasta.
Czekam maksymalnie trzy minuty, po czym odsączone wcześniej na papierowym ręczniku placki trafiają w moje ręce. Plastikowe sztućce, cukier w saszetkach, śmietana w małym pojemniku, takie klimaty. Żeby była jasność, tego typu udogodnienia zupełnie mi nie przeszkadzają.
Placki są cieniutkie, co cieszy, bo świadczy o tym, że właściciele plackarni nie pompują placków bez sensu mąką. Smakują przyzwoicie, są chrupiące i nieprzesadnie tłuste. Jeśli czegoś w nich zabrakło, to zdecydowanie większej ilości cebulki, która dodałaby wyrazistości. Placki wypadają nieźle, zresztą chyba nie potrafiłbym skrytykować tego dania. Trochę więcej cebuli i będzie super.
Cena za sztukę oznacza, że Placek Główny pozostawia daleko w tyle konkurencję specjalizującą się w tanim jedzeniu. Zamówienia przyjmowane są od jednej sztuki, więc jeśli śpiesząc się na pociąg, zostanie wam w kieszeni ta złotówka, warto poświęcić ją na placka, a najlepiej dwa złote, bo do kompletu przydałaby się śmietana. Za cukier oczywiście płacić nie trzeba.
Ze swojej strony mogę dodać tyko jedno – każdej smacznej plackarni w tym mieście mówię zdecydowane TAK.
Placek Główny
ul. Dworcowa 29
Oczywiście, że placki ze śmietaną i cukrem. 🙂
Spróbuj z powidłami śliwkowymi 🙂
Polecam Kres ukrainska kuchnia zupy bajka- barszcz, orzechowa to poezja a placki ziemniaczane rewelacja!!! i bez dodatku maki i innych nie potrzebnych dodatkow dla mnie super bo naturalnie bezglutenowo. do tego tanio i super designerskie wnetrze 🙂
Cześć! Jak myślisz te placki są wegńskie?
Na pewno są z jajkiem, a jego chyba weganie nie jedzą.