Mam ostatnio sporo wyrzutów sumienia, ponieważ na blogu wypadł okres wrzucania dużej ilości wpisów na temat fastfoodów, burgerów itp. Przepraszam wszystkich nielubiących tego typu jedzenia, ale zwyczajnie tak wyszło, głównie z powodu braku czasu i konieczności jedzenia w locie, tam, gdzie akurat mam sprawę do załatwienia. Obiecuję, że niebawem pojawi się sporo ciekawych relacji, niekoniecznie związanych z szeroko rozumianym fastfoodem, natomiast dzisiaj zapraszam na relację z miejsca, w którym byłem pierwszy raz, a o którym słyszałem sporo legend. Zarówno tych pozytywnych, jak i niezbyt przychylnych.
Pizzeria Bravo mieści się na popularnym Manhattanie, tuż przy Pasażu Grunwaldzkim. Funkcjonuje…, no właśnie, chyba od zawsze, a przynajmniej odkąd pamiętam. W świadomości wrocławskich studentów Bravo istnieje właściwie jako miejsce kultowe, coś jak Bar Miś.
Znając charaktery moich rodaków, spodziewam się przynajmniej kilku komentarzy niezadowolenia czy oburzenia, że na takim blogu pojawia się relacja z tego typu miejsca. Chciałbym uprzedzić te wpisy i zaznaczyć, że jest to relacja pisana ze sporym dystansem, a skala oceny nieco inna od standardowej. Moje odczucia względem Pizzerii Bravo są podobne do wcześniejszych relacji z barów mlecznych, które oceniałem według nieco innych kryteriów, niż zazwyczaj, z lekkim dystansem.
Skąd w ogóle fenomen tego miejsca? Powody są dwa. Po pierwsze – niskie ceny, po drugie – bliskość uczelni, głównie Politechniki. A skoro Politechnika, to wiadomo – całkiem spore grono potencjalnych klientów wśród studentów.
Wchodzę do środka. Od drzwi uderza mnie zapach lekko przypalonego sera i niemal pełna sala. Mnóstwo studentów, wolnych zostało jedynie kilka stolików. Jedni jedzą pizzę, inni makaron, a niektórzy zapijają wszystko piwem.
Jeśli chodzi o wystrój, to luksusów nie należy się spodziewać, jest prosto, mocno po studencku, ale jako stałemu bywalcowi barów mlecznych, specjalnie mi to nie przeszkadza.
Podchodzę do baru, zerkam na liczące sobie 30 pozycji pizzy menu, i wybieram dość szybko. W takich miejscach za pierwszym razem staram się specjalnie nie ryzykować, zamawiam dużą margheritę, a na jednej z jej połówek dodaję papryczki jalapeno. Cena – 10,40 zł.
Poinformowano mnie, że czas oczekiwania wyniesie około 15 minut. Zasiadam przy jednym z wolnych stolików i czekam. Z kuchni wychodzą kolejne pizze i makarony, a o ich gotowości do odebrania informuje przez mikrofon pani kelnerka, co przywołuje w pamięci bary rybne nad morzem.
Po niespełna kwadransie usłyszałem wezwanie od odebrania swojej margherity. Co ciekawe, nie ma tu mowy o plastikowych sztućcach i papierowych talerzykach. Wielkość mocno szokuje, zwłaszcza, kiedy przypomnę sobie o wydanych przed chwilą 10 złotych.
Patrząc na placek, ciężko byłoby zadowolić nim rodowitego Włocha, podobnie jak fanów pizzy z osławionego już „pieca opalanego drewnem”. Zapomnijmy o cieniutkim cieście. W Pizzerii Bravo dostajemy solidny, gruby drożdżowy placek, obficie polany ziołowym sosem pomidorowym. Pizza jest puszysta, ranty chrupiące, momentami wręcz lekko przypalone, podobnie jak ser. Właśnie, ser. Jego ilość powala, po odkrojeniu każdego kawałka, rozlewa się i smakowicie ciągnie.
Jak smakuje? Pewnie wielu się zdziwi, ale cholera – nie jest tak źle. Jest po studencku. Tłusto, prosto i dużo. Uważam, że za tę cenę jest to uczciwa porcja solidnego fastfoodu. Porcja, którą zamówiłem wydaje mi się wystarczająca dla dwóch osób. Przy zachowaniu wszelkich proporcji, Pizzeria Bravo stanowi ciekawą alternatywę dla droższych, sieciowych pizzerii. Mało tego, niemal po sąsiedzku znajduje się Bar Remont, a więc teoretycznie typowo studencki lokal z jedzeniem. Porównując oba miejsca, bez dwóch zdań wybrałbym Pizzerię Bravo, którą spokojnie można dopisać do listy 10 miejsc, w których studenci zjedzą dobrze (przyzwoicie?) i tanio.
P.S.
Tak, wiem, te placki z Bravo to nie jest „prawdziwa pizza”.
Pizzeria Bravo
Plac Grunwaldzki 18
Makarony też są całkiem całkiem, kiedy chce się coś zjeść na szybko przed imprezką to polecam to miejsce !:)
Lasagne całkiem dobre i tanio ! 🙂
Na studiach jadałam tam kilka razy w tygodniu. A teraz 10 lat później również wracam do tego miejsca jak tylko jestem na Grunwaldzie. Makarony świetne, pizza ok i wszystko w cenie bardzo przyzwoitej. Co do wystroju lokalu i tak teraz jest luksus 🙂
Filia Bravo jest przy Astrze, ale to nie te ceny, nie ten klimat i nie ta wielkość porcji…
Czyli 10 lat temu pizzeria już istniała? Mamy problemy z ustaleniem daty otwarcia:)
Fakt, Bravo jest na Manhatanie od dawna. Wcześniej przez krótki okres była tak jakaś arabska knajpa, a przed nią świetny chińczyk. Ten ostatni mi zwłaszcza zapadł w pamięć genialną zupą rozmaitości i chrupiącym kurczakiem w sosie słodko-kwaśnym.
A co do pizzerii, to jak już na profilu pisałem, jest to miejsce, gdzie można się nieźle najeść za dobrą cenę. Polecam pizzę bravo czy farmerską (gdzie groszek warto wymienić na papryczkę jalapeno).
Pizzeria powstała coś około 2003 roku. Z czasem stała się alternatywą dla baru, który mieścił się w dzisiejszej placówce BZ WBK.
A ja lubię te recenzje fast foodów raz na jakiś czas przeczytać, zdarza mi się tam jeść, dobrze wiedzieć, gdzie warto chodzić a gdzie lepiej nie 😉 Zrób wpis o Pizza Party, ja tam byłam ostatnio, dla studentów kolejne miejsce idealne, też jest dużo, tanio i dobrze 😀
Nie przekonałeś mnie. Pizza w ogóle nie wygląda smakowicie. Co innego wspomniana wcześniej Party Pizza, aż chce sie jeść. Student może i biedny, ale to nie oznacza ze nie może smacznie zjesć.
Dobra lokalizacja, dobra pizza. Czasem zdarza się, że przesadzą z serem i jest trochę tłusta, ale generalnie jest ok będę tam pewnie jeszcze nie raz.