Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że okolice ZOO i Biskupina są słabo zagospodarowane pod względem gastronomicznym. O ile w okolicach Ronda Reagana istnieje możliwość znalezienie miejsc z przyzwoitym jedzeniem, to można było odnieść wrażenie, że po drugiej stronie mostu Zwierzynieckiego już niekoniecznie. Ostatnio udało mi się jednak odkryć Mercado Latino, przyzwoicie karmią w restauracji Olszewskiego 128, a także, bardziej po studencku, w pizzerii Express Pizza.
Niedawno w pobliżu ZOO i akademików na ul. Wittiga otwarto ciekawe miejsce – Bistro Przepis. Sądząc po menu i cenach, nastawione głównie na licznie zamieszkujących te okolice studentów.
Na dzień dobry pojawia się pierwszy problem, kiedy przyjeżdża się autem. Zaparkowanie w okolicy graniczy z cudem, a zostawienie auta na słynnym już parkingu podziemnym niezbyt mi się uśmiecha. Po uporaniu się z tym kłopotem, dotarłem na miejsce, wiedząc już wcześniej co zamówię, ponieważ zmieniające się codziennie menu publikowane jest każdego dnia rano na facebookowym fanpage’u Przepisu.
Zawsze do wyboru mamy inną zupę, a także zestaw dnia, który za każdym razem kosztuje 12,50 zł. Ja jednak na danie dnia się nie decyduję. Zamawiam szczawiową (3,50 zł), a także filet z kurczaka z ziemniakami i surówką za 13 zł. Część dań wystawionych jest w bemarach, reszta przygotowywana na bieżąco.
Zupę otrzymuję od razu do ręki, zabieram sztućce i udaję się do jednego z kilku stolików. Wnętrze lokalu nie różni się specjalnie od podobnych barów.
Zupy szczawiowej nie jadłem lata, ostatnio jakoś w domu rodzinnym, pewnie dekadę temu. Zupa świetna, kwaskowa, z dużą ilością warzyw, esencjonalna, no i z jajkiem. Mały minus za delikatnie zważoną śmietaną.
Drugie danie i ponownie domowe klimaty. Spora, rozbita i dokładnie panierowana pierś kurczaka, tłuczone ziemniaki i surówka z białej kapusty. Swojsko, smacznie i dużo, a jeśli się do czegoś czepiać, to do tego, że przydałoby się mocniej wszystko przyprawić, choćby solą i pieprzem. Ogólnie jednak bardzo pozytywnie.
Skoro smakowało za pierwszym razem, nie miałem wyboru i musiałem wybrać się do Bistro raz jeszcze.
Także i tym razem pominąłem zestaw dnia, wybierając klasycznie barowo, a więc kapuśniak (3,50 zł) oraz pierogi ruskie (7,50 zł).
Kapuśniak mnie zachwycił swoim wędzonym, a zarazem lekko słodkawym smakiem. W tym wypadku ciężko o zarzuty na temat braku przypraw. Byłyby po prostu bezpodstawne. Wszystko było jak należy, bardzo smacznie.
Porcja pierogów – ogromna. Osiem wielkich sztuk okraszonych cebulką. Miękkie, cieniutkie ciasto szczelnie wypełniał pieprzny farsz. Stosunek jakości do ceny w tym wypadku wypadł doskonale. Pierogi naprawdę przyzwoite, uczciwe, a nie napchane jedynie ziemniaczaną papką. Dość oryginalnie i w sumie śmiesznie wyglądała jedynie posypka z suszonej pietruszki i papryki w proszku, ale jakość jedzenie zdecydowanie przykrywa takie niedociągnięcia.
Bistro Przepis wypada bardzo przyzwoicie, wydaje się być bardzo dobrą alternatywą dla studentów, zamawiających głównie pizzę. Niedrogie i smaczne, a co ważne – zbliżone do domowego jedzenie zdecydowanie zachęca. Dla tych bardziej leniwych istnieje także możliwość zamówienia z dowozem.
Bistro Przepis
ul. Wróblewskiego 2
Moja ukochana zupa szczawiowa, zjadłabym. Jak zwykle tylko smaka robisz 😛
Na Biskupinie polecam obowiązkowo pizzerię nomen omen Biskupin 😀 a szczególnie to pizze al Capone 😀
Nie zgadzam się. Pizzeria Biskupin jest dość przeciętna (meksykańskie dania są tragiczne). Bardzo słaba jest Farina znajdująca się nieopodal Bistro Przepisu.
Jeśli mowa o Wielkiej Wyspie, to polecam pizzerie Ciao Ciao nieopodal akademików politechniki i Casa della pizza na Partyzantów. A dla zwolenników pizzy na grubszym cieście w stylu pan pizza – stara dobra Pizza Station na Spółdzielczej (ale ci z kolei mają makarony do bani).
Pozdrawiam 🙂
Trochę za Biskupinem polecam moje „odkrycie roku” – pizzerię messina ze Strachocińskiej. O niebo lepsza od tej na Partyzantów, no i też dowożą na Biskupin 🙂
Chyba miałam pecha, może dlatego, że był weekend. Schabowy, jak się okazało podawany z bemara, był po prostu PASKUDNY – suchy, twardy jak podeszwa, i na dodatek jeden z końców miał wyraźny aromat płynu do mycia naczyń. Surówki z kapusty różniły się tylko kolorem, w smaku zupełnie niedoprawione i na dodatek przesłodzone (!). Ziemniaki też z bemara, suche i niedobre, w ilości jak dla korpusu wojska (a liczyłam na te smakowite puree ze zdjęcia 🙁 ). Trochę lepsze pierogi, ale z kolei rozgotowane i jakby zbyt kwaśne… Ogólnie na Wielkiej Wyspie brakuje tego typu miejsc, gdzie można domowo zjeść, ale przynajmniej tego dnia jakość nas zawiodła i nie nastroiła do powrotu.