Mój znajomy od jakiegoś roku namawiał mnie do odwiedzenia Pappatore, włoskiej restauracji na Krzykach, w której serwują podobno najlepsze policzki wołowe w mieście. I co? W końcu dotarliśmy ze znajomymi na ulicę Wietrzną, gdzie mieści się malutki lokal… i nie zjedliśmy policzków. Narzekać jednak nie możemy, bo wyszliśmy bardzo zadowoleni.
Jako że pogoda sprzyjała mieliśmy chrapkę na zajęcie miejsca w ogródku. Niestety, akurat wszystkie miejsca na zewnątrz zostały wcześniej zarezerwowane, więc pozostały nam te w środku, tuż przy klimatyzatorze. Wnętrze może i nie powala, ale jest przyjemne, z mocno zaznaczonymi drewnianymi elementami.
Na tylnej ścianie wisi tablica, na której wypisane są codziennie nowe, zmieniające się i oparte głównie na sezonowych produktach dania.
Tablica zdecydowanie bardziej przyciąga niż standardowa karta, którą także otrzymaliśmy. Pogięte, zdecydowanie zużyte kartki to jednak mała wpadka. Aha, sezonowe produkty z tablicy w większości pochodzą z działki uprawianej specjalnie na potrzeby Pappatore. Wielki plus za to, bo z czymś podobnym potkałem się dotychczas tylko w Pinoli.
W stałej karcie znajdziemy kilka przystawek, zupy, makarony, pizze oraz dania główne, m.in. wspomniane wcześniej poliki wołowe. My decydujemy się głównie na pozycje z tablicy. Wybieramy gazpacho (16 zł), focaccię z musem foie gras (18 zł), lasagne (32 zł), strazzopreti (29 zł) oraz dwie pizze.
Najpierw na stole pojawia się orzeźwiająca lemoniada z limonki oraz kompot z aronii, który mimo swojej słodkości, podbił nasze serca. Niedługo potem otrzymujemy zupę oraz przystawkę, obie ładnie podane.
Gazpacho z malinami, czyli popularny hiszpański chłodnik powoduje, że nasze kubki smakowe wariują. Jest gęste, intensywnie pomidorowe, wybitnie zrównoważone przez delikatną słodkość malin. Doskonała zupa na gorące dni, nie odbiegająca od najlepszych hiszpańskich wzorców, a wręcz podkręcona dodatkami.
Focaccia z musem a’la foie gras, rukolą i konfiturą jabłkową pomimo niewielu składników zaskakuje różnorodnością i głębią smaków. Delikatnie chrupiąca focaccia stanowi jedynie uzupełnienie przebijającej się na pierwszy plan pasty z wątróbki drobiowej, z którą ciekawie komponują się słodkie jabłka.
Kilkanaście minut później nasz stół wypełnia się daniami głównymi. Jedno wygląda lepiej od drugiego, przez co nie za bardzo wiadomo za co się zabrać. Kończy się na tym, że wyrywamy sobie wzajemnie wszystkie dania.
Lasagne jest nadmiernie przysłonięta przez kilka rodzajów sałaty, ale po odgarnięciu zielonej części, naszym oczom ukazuje się wcale niemały kawałek ułożonego warstwami makaronu z mięsem mielonym.
Już po pierwszym gryzie można śmiało stwierdzić, że kucharz nie ma wielkiego problemu z gotowaniem makaronu. Jest al dente, mięso dobrze współgra z sosem, a góra zapieczona lekko spływającym serem.
Strozzopreti bolognese z parmezanem i ziołami trafia w moje gusta. Jest prosto, niemalże minimalistyczne, ale przyjemnie dla podniebienia, w dodatku z makaronem, który nie jest zbyt popularny w Polsce.
Z pizzą mam mały problem. Stwierdzenie, że jest słaba, byłoby ewidentnym kłamstwem. Zarówno w pozycji z parmezanem, szynką parmeńską, rukolą i oliwkami, a także tej z mozzarellą buffala, oliwkami i suszonymi pomidorami, uwagę zwracają wysokiej jakości produkty. Ułożone na pizzy nieco niedbale, co tylko nadaje jej autentyczności, bez zbytniego przepychu, uzupełnione lekko ziołowym sosem. W takim razie co jest nie tak? Ciasto, które smakowo wypada bardzo dobrze, jest cieniutkie, a mimo to ładnie trzyma wszystkie składniki. Niestety, mocno napompowane brzegi są potwornie suche i zwyczajnie kruszą się przy każdej próbie oderwania jednego kawałka. Taka szkolna czwórka, bez plusa.
Pappatore Pizzeria Ristorante to ciekawe miejsce na każdą okazję. Niewielka restauracyjka na Wietrznej imponuje prostymi, niezwykle przyjemnymi smakami, świeżością produktów i przyjazną obsługą. Tym razem nie udało się zjeść polików wołowych, dzięki czemu jest okazja, aby tu wrócić.
Pappatore Pizzeria Ristorante
Wietrzna 24