Podobnie jak rok temu, tak i teraz, raz w tygodniu mam do wykonania pracę w okolicach ulicy Oporowskiej. Jadę w to miejsce zazwyczaj spóźniony, goniąc na łeb na szyję, a dodatkowo to jedyny moment w ciągu dnia, kiedy mogę coś zjeść. Wypada więc, że zawsze pochłaniam coś na szybko. Obskoczyłem już chyba wszystkie punkciki gastronomiczne w tych okolicach, poczynając od azjatyckiego baru Dalat II, przez fatalny bar Narożniak, aż po oldskulową Grochowiankę i bar Majka. Pozostało jedno miejsce – Pizzeria Appetito, mocno zachwalana przez kilku komentatorów na facebookowym fanapage’u Wrocławskich Podróży Kulinarnych.
Wpadam na szybko, choć przekraczając progi Appetito miałem pewne obawy. Wejście do lokalu jest nieco schowane za winklem kamienicy, wygląda raczej na zamknięte. Wnętrze przywołuje na myśl bardziej osiedlową piwiarnię, aniżeli pizzerię, o restauracji nie wspominając. Mroczny klimat, drewniane, lekko lepiące się stoliki i obsługa, która w widocznym z sali miejscu, oddaje się głośnym dyskusjom. Nie jest dobrze, ale i nie mam wielkiego wyboru. Otrzymuję informację, że pizza będzie najszybciej, maksymalnie w 15 minut.
Atmosfera lokalu została żywcem przeniesiona z knajpek pod wiaduktami na ulicy Bogusławskiego, co specjalnie nie powinno dziwić, ponieważ właściciele Appetito prowadzą także Kuźnię właśnie w tym miejscu.
W karcie, poza pizzą, znajdziemy… wszystko. Zestawy klasyczne dla kuchni polskiej, makarony, tortille, smażony ser, no wszystko, naprawdę. Nie wybrzydzam, zamawiam średnią arrabiatę (18,40 zł), która jednak średnią nie jest, bo to najmniejszy dostępny rozmiar. To jeden z tych koszmarków polskiej gastronomii – hiperbloizacja nazw potraw.
Całe szczęście nikt się nie pomylił, a pizza wylądowała na moim stoliku po około 10 minutach. Arrabiata – doprawdy, nie mam pojęcia skąd ta nazwa, stanowi jeszcze jeden groteskowy element w Appetito. Pizza średnia, chociaż mała, to tak naprawdę jest całkiem spora, zupełnie wystarczająca dla jednej osoby
Najpierw ciasto – niby cienkie, ale niedoprawione i zapewne upieczone w elektrycznym piecyku o niezbyt dużej mocy, przez co pizza sprawia wrażenie nie do końca gotowej. Nie jest chrupiące, bardziej miękkie.
Na placku znalazło się nieprzesadnie dużo sera a’la mozzarella o bardzo wątpliwej jakości. To na pewno nie oryginalna mozzarella, wiadomo. Gorzej, że fatalne jest także salami. Ugotowane, a nie upieczone, gumowe, ciężkie do pokrojenia, no i gorzkie. Jalapeno z zalewy ostre nie jest, jedynie delikatnie muska język swoją pikantnością.
Świetna pizza? No przepraszam, ale nie pod tym adresem. Pizza z Appetito nie zachwyca w żadnym względzie, składniki są słabiutkiej jakości, a ciasto ewidentnie niedopracowane, jakby pizzer nie mógł się zdecydować czy ma to być włoska pizza na cieniutkim cieście czy imprezowy zapychacz. Kompromisy w takiej sytuacji nigdy nie kończą się dobrze. Może wrócę na ser smażony, który podobno jest bardzo dobry, na pizzę już nie, bo taką samą, pozbawioną wyrazu serwują niemal wszystkie osiedlowe pizzerie.
Pizzeria Appetito
ul. Lwowska 10/1A
facebook.com/Pizzeria-Appetito
Oszukują niestety na wielkości pizzy. 50 cm okazało się zazwyczaj pizzą od 42 do 45 cm srednicy.