Połączenie gastronomii i mody? Na pierwszy rzut oka nieco szalone w takim mieście jak Wrocław. Z drugiej jednak strony, dość ciekawe i odważne, a do odważnych świat należy. Szpilka Hobby Restaurant to lokal łączący w sobie restaurację i pracownię modową – Atelier Szpilki. Na górze znajduje się sala dla gości szukających wrażeń smakowych, na dole, przy ogromnym stole można coś uszyć i wziąć udział w warsztatach krawieckich.
Razem z żoną przyszliśmy jednak w konkretnym celu – zjeść obiad na szybko. Nie odważyliśmy się zejść piętro niżej, nie zawierzając własnym umiejętnościom manualnym.
Ogromne wrażenie robi wnętrze. Już od wejścia witają nas pozostające w klimacie stare maszyny do szycia, a oczy otwierają się szerzej po zerknięciu w stronę sufitu, na którym widnieje portret kobiety odzianej w czerwoną, zwisającą suknię. Robi wrażenie.
Menu stanowi mix niebywały. Sa pierogi ruskie, są i poliki wołowe, grecki gulasz wołowy i naleśniki. Dużo, różnorako, aczkolwiek jak dla mnie chyba jednak za bardzo. Za duży rozstrzał w kilka stron, bez konkretnego charakteru. Poza codziennym menu, w tygodniu istnieje możliwość zamówienia lunchu za około 25 zł.
Najpierw decydujemy się na zupę dnia, w tym wypadku krem z marchewki (8 zł). Liczyłem, że w takim, lekko artystycznym miejscu, naczynia w których podawane są dania, będą oryginalne, ale kompletne nie były. Prosta biała miseczka, kawałek chleba na talerzyku, tyle. Sama zupa zdominowana przez imbir, dzięki któremu nabrała nowego wymiaru, nie była za słodka. Bardziej odświeżająca, choć gdyby imbiru było mniej, krem mógłby być jeszcze bardziej przystępny.
Sycylijska roladka z polędwiczki wieprzowej (27 zł), nadziewana suszonymi pomidorami, prosciutto i mozzarellą wypadła najlepiej ze wszystkich potraw jedzonych tego dnia. Podana na świetnym chutneyu z cebuli i wiśni, który stanowił doskonałe dopełnienie całego dania. Dobrze upieczona, nie wyschnięta i szczodrze wypełniona dodatkami polędwiczka powinna zasmakować każdemu fanowi wieprzowiny.
Do zestawu dołączona była sałatka z sosem vinegrette. Sałata, pomidorki, ogórek, tyle. Taka sama znalazła się przy moim daniu, do którego… nie pasowała w żaden sposób.
Zamówiłem bowiem kurczaka tandoori (25 zł), a więc potrawę marynowaną w jogurcie, w założeniu mocno aromatyczną. Oczywiście wybierając taką pozycję z menu nie nastawiałem się, że otrzymam kurczaka upieczonego w piecu tandoor, ale przynajmniej wyrazistego. To co znalazło się na moim talerzu było jednak zagadką nie do rozwikłania. Trzy różowe paski kurczaka, bez jakiejkolwiek oznaki pieczenia w wysokiej temperaturze, no i bez przynajmniej jednej orientalnej nuty. Z przypraw wyczuwalne były pieprz oraz sól. Poza wspomnianą wyżej sałatką dostałem także miseczkę suchego ryżu, a talerz udekorowano jakże oryginalnym mazem sosu balsamicznego. Widzieliście kiedyś słabiej prezentujące się danie?
Plus za sposób podania rachunku, aczkolwiek dopiero po wrzuceniu fotki na blog wypatrzyłem, że doliczono nam do rachunku 8 zł za drugą zupę, choć jej nie zamawialiśmy i nie jedliśmy…
Wnętrze zaprojektowane z pomysłem, ciekawe, klimatyczne. Natomiast kuchnia jest niewiadomą. Łączenie w jednym miejscu kuchni indyjskiej, polskiej, śródziemnomorskiej i skandynawskiej nie może się udać, po prostu. Za dużo tego wszystkiego. O ile sam pomysł lokalu wypada pochwalić, widać, że w jego urządzenie włożono sporo serca, tak nie da się tego wyczuć w jedzonych potrawach. Nie są to dania niezjadliwe, ale na poziomie nieprzystającym do samego miejsca.
Szpilka Hobby Restaurant
ul. Oławska 8
facebook.com/szpilkahobbyrestaurant
Byłam w tej restauracji i, niestety, nie byłam zadowolona z wizyty. Na otrzymanie zamówienia czekaliśmy prawie 40 minut. Na to może i bym machnęła ręką, ale goście, którzy przyszli tam po nas, otrzymali dania szybciej ( a niektórzy zamówili to samo co my ). Dodatkowo, otrzymałam nie to danie, co zamawiałam, przez co czas spędzony w tym miejscu wydłużył się o następne pół godziny.
Nie zachęca mnie to do następnej wizyty w tym miejscu… 😉