Zazwyczaj staram się dawać nowo otwartym restauracjom czas na rozruch i dopiero po jakimś czasie, kiedy wdrożą się w rynek, odwiedzić i przetestować. Czasami jednak łakomstwo wygrywa i wyruszam na testy szybciej, zaraz po otwarciu. Tym razem wygrał przypadek. Znalazłem się na Rynku, udało się zaparkować – o dziwo – bez problemu na ulicy Kotlarskiej, a że miałem jeszcze sporo czasu do spotkania, głupio było nie wpaść na obiad do Ban Thai, a więc tajskiej restauracji, która wystartowała pod koniec stycznia w miejscu, gdzie wcześniej mieściła się francuska knajpka La Fee Verte.
Wystrój, w porównaniu z La Fee Verte, jest przyjemniejszy. Cieszy przede wszystkim dobre oświetlenie, lokal składa się z dwóch poziomów, w tym bardzo klimatycznej antresoli. Przeważają tu drewniane akcenty z czarnymi wtrąceniami.
Zajmuję miejsce właśnie na górze, gdzie trzeba jednak uważać na głowę, ponieważ strop znajduje się bardzo nisko. Zerkam w menu i zaskakuje mnie jego obszerność. Może to nie ilość pozycji znana z „chińskich” budek, ale ciężko wszystko ogarnąć w krótkim czasie.
Mając ograniczone środki finansowe z powodu możliwości płacenia tylko gotówką, wybieram trzy dania. Zupę Tom Yum Kung (19 zł), sajgonki wegetariańskie (16 zł) oraz pad thai z kurczakiem (22 zł). Ceny spore w porównaniu do znajdującego się tuż obok baru Phathathai, choć trzeba przyznać, że tam panuje samoobsługa i je się na plastikowych talerzach, w Ban Thai ciężko przyczepić się do miłej obsługi.
Po kilku minutach pojawiają się sajgonki wegetariańskie. Trzy sztuki przekrojone na pół prezentują się przyjemnie. Na tym jednak mogę zakończyć pochwały. Owszem, są świeże, chrupiące, ale w smaku pustka, totalne nic. Najmocniej wyczuwalna marchewka nie robi wrażenia, nie może.
Muszę przyznać raz jeszcze, że obsługa jest dobrze zgrana z kucharzami. Każde danie trafia do mnie tuż po odebraniu poprzedniego. Po sajgonkach na moim stoliku ląduje zupa Tom Yum Kung z krewetkami, obficie doprawiona świeżą kolendrą. Czekam na uderzenie aromatów i… znowu nie mogę się doczekać. Zupa jest słona, zapewne od gotowej pasty, z dość wyraźnie zaznaczonym ostrym akcentem, ale im dalej, tym gorzej. Przeważa słony smak, gdzieś z tyłu próbuje się przebijać słodki i kwaśny, ale nie wychodzi to najlepiej. Potrzeba jeszcze dużo pracy przy tej zupie.
O ile poprzednie dwa dania były niedopracowane i niedoprawione, to pad thai z kurczakiem łączy w sobie obie te cechy ze zdwojoną siłą. Jedyne co wyczuwam, to aromat przepalonego woka. Miało być ostro, nie było w ogóle, chyba, że kucharz postanowił zignorować moją prośbę, sądząc iż postawienie miseczki z płatkami chili wystarczy. Śmiało, z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić – tak słabego pad thai nie jadłem nigdy wcześniej. Odstawiłem po kilku próbach przekonania się do niego.
Aha, zabawiłem się w górnika i wykopałem WSZYSTKIE kawałki kurczaka z makaronu. No bez jaj.
Najgorsze jest to, że nie widzę specjalnie nadziei na poprawę smaków w Ban Thai w najbliższym czasie. Mamy tu kucharza bez wyczucia smaków, a nic gorszego nowej restauracji przydarzyć się nie może. Daj im szansę, dopiero zaczęli, powiecie. Pewnie, ale organizacyjnie nie mam nic do zarzucenia, a z tym zazwyczaj nowe miejsca mają największe problemy. W Ban Thai problemem jest smak, a to już poważniejsza sprawa.
Ban Thai
Kotlarska 24
To miejsce chyba nie ma szczescia niestety. W Zielonej Wrozce tez jedzenie bylo okropne a nawet zdarzylo mi sie zatruc nalesnikiem z watpliwymi dodatkami
Bardzo podoba mi sie Twoj blog. Piszesz bardzo profesjonalnie o jedzeniu, mam sie od kogo uczyc. Ja pisze o ciekawych miejscach we Wroclawiu, niekoniecznie lokalach gastronomicznych;) Masz jakies swoje ulubione blogi o Wroclawiu,na ktore regularnie zagladasz, ktore bys polecil? Pozdrawiam
Bylem i:
1. mnie smakuje,
2 porcje sa duze, na Walentynki za 100zl (w tym napoje) ja i zona objedlismy sie tak ze nie moglismy sie ruszac, a jemy oboje sporo
3.. smak jest autentyczny i potrawy smakuja tak jak to co jadlem w Udon Thani (polnocna czesc Tajlandii)
4. moja zona jest Tajka i cieszy sie jak moze tam zjesc swoja ulubiona salatke „papaja”
5. mozna zaplacic karta
Bylam wielokrotnie, jadlam, bardzo mi smakowalo. Nie podzielam zdania autora.
Bywam tam od czasu do czasu i nie zgadzan się z opinią autora. Może trafiłeś akurat na zmianę części załogi (bo nie raz można było zauważyć zmianę w personelu), może dopiero się rozkręcali (skoro odwiedziłeś ich niedługo po otwarciu) a może po prostu kucharz miał gorszy dzień 😀 ja osobiście bardzo sobie chwalę, w szczególności zupę, którą tak zmieszałeś z błotem. Za każdym razem kiedy tam byłam, dania zostały szybko podane, były pełne aromatu, PYSZNE, dobrze doprawione, z wyczuwalnym bogactwem wielu smaków typowo orientalnych. No ale wiadomo, ile ludzi tyle opinii. Ja w każdym razie polecam!
Właśnie wróciłem i po raz kolejny opinia autora ma się nijak do tego co zastałem. Obsługa była nad podziw miła, nawet uraczyła nas ciekawostkami o Tajlandii. Jedzenia nie sposób nazwać bez smaku, a kartą można płacić jak najbardziej. Generalnie wszyscy w biurze zgodziliśmy się, że choćby dla urozmaicenia warto dodać ten lokal do pozycji godnych odwiedzenia w czasie lunchu.
To była opinia po otwarciu, może i teraz można płacić, ale ogólnie właściciele nie zachęcili mnie specjalnie do ponownych odwiedzin u siebie.
Taki tekst mógł napisać tylko ktoś, kto nigdy nie był w Tajlandii….
Bo?
zamowilysmy zielone i zolte curry, jedna wersja weganska druga z kurczakiem. Obie byly niejadalne! zielone curry zalatywalo zsiadlym mlekiem ktore bylo ewidentnie nieswieze, a ryz stary. Podobnie z zoltym curry, kurczak twardy, rowniez najswiezszy to on nie byl. Oba dania obrzydliwe, nie polecamy, grozi zatruciem! po sprobowaniu jednej lyzki, zrezygnowalysmy i wiekszosc dania wyladowala w koszu. Zamawiamy jedzenie czesto ale wiekszego G***a nie jadlysmy.
Ludzie! To najlepsza tajska restauracja w tym kraju! Przyjechałem z Krakowa na weekend i żałuję że mogłem być zaledwie dwukrotnie. Poznałem załogę i spróbowałem dwóch zup oraz dwóch dań głównych. Rewelacja! A piszę jako konsument, któremu zdarzyło się jadać w setkach tajskich restauracji. To jest prawdziwa kuchnia z tego rejonu świata, ten smak znam z tak renomowanych restauracji jak Pasteur czy Arun’s w Chicago oraz Marnee w San Francisco. Tylko ceny wielokrotnie niższe… A obsługa kelnerska to już ekstraklasa! Pozdrawiam marząc o powrocie do rodzinnego miasta i odwiedzinach Ban Thai! Trzymajcie się, a najlepiej otwórzcie filię w Krakowie!
Thank you so much 🙂 I am really glad to hear your opinion 🙂 We just trying to cooking as much as what we can cook same like in Thailand 🙂
Hope to see you again soon 🙂
Sathit Khotchan
Odwiedziłam kilkukrotnie i za każdym razem było tak samo pysznie! Pad thai najbardziej zbliżony smakiem do tych w Tajlandii (a smaku dobrze przyrządzonego tajskiego pad thaia szukałam po Wrocławiu oooj długo), zupy też w porządku, a mango sticky rice przywróciło mi najlepsze słoneczne tajskie wspomnienia (i w sumie nie tylko mi, jadłam w grupie 5 osób i każdy się rozpływał, jeden to się nawet popłakał ze wzruszenia :D). Bardzo duży plus za wystrój, tajską muzykę i oczywiście przemiłą, żartującą obsługę. Autorze, koniecznie odwiedź raz jeszcze to miejsce. Moim zdaniem w tym momencie to najlepsza tajska restauracja we Wrocławiu. Chodzę tam i będę chodzić z wielką przyjemnością 🙂
Thank you soooooooo much for your review ?????