Na Psim Polu się wychowałem, mieszkam od dziecka, na ryneczek Psiego Pola przyjeżdżałem w dzieciństwie po torty na własne urodziny, w końcu to w te okolice przeprowadziłem się już do własnego mieszkania. Przez te wszystkie lata sprawdziłem chyba wszelkie otwierane lokale gastronomiczne, niezależnie od tego, czy były to fastfoody, czy pizzerie. Żeby była jasność – w tych okolicach gastronomia wysokich lotów nie sprawdzała się nigdy. Jedno miejsce, mimo że zachwalane przez wielu, stanowiło dla mnie zagadkę. Z Bistro Na Schodkach z ulicy Gorlickiej było mi zwyczajnie nie po drodze, aż w końcu dało mi się tam trafić.
Pomimo zamkniętego dla ruchu „ryneczku” Psiego Pola, akurat do Na Schodkach można podjechać właściwie pod sam lokal, który swoim wystrojem specjalnie nie zachęca. Cztery stoliki wewnątrz, malutka kuchnia, jakieś obrusy na stołach, no i sąsiedztwo śmierdzącej kebabowni.
Specjalnością zakładu, przynajmniej tak słyszałem przed wizytą, są domowe obiady oraz naleśniki w kilkunastu konfiguracjach. Tych ostatnich nie zjadłem, bo w godzinach popołudniowych nie było już moich ulubionych ruskich, a wymiana jednego składnika w naleśniku jest niemożliwa. Dlaczego? Tego nie udało mi się dowiedzieć.
Poza daniami standardowymi, znajdującymi się w menu, kilka potraw przygotowywanych jet specjalnie każdego dnia, a ich lista wypisana na tablicy kredowej.
Na początek żurek (5 zł), któremu naprawdę niewiele mogę zarzucić. No, może poza jakością kiełbasy, która w nim pływała. Poza tym, odpowiednia konsystencja, ogromna ilość majeranku i ta świetna kwaskowość. Naprawdę niewiele więcej można oczekiwać od barowego żurku.
Monstrualnej wielkości filet z kurczaka (15 zł) został podany z pieczonymi ziemniaczkami i kopą surówki z białej kapusty. Porcja dla dwóch osób, zdecydowanie. Kotlet usmażony na bieżąco, z chrupiącą panierką, soczysty, a do tego zapieczony z żółtym serem. Chyba po to, żeby liczba kalorii się zgadzała. Surówka świeża, przyjemnie strzelająca pomiędzy zębami, a ziemniaczki to nie żadne tam mrożonki z gotowca. Najprawdziwsze ziemniory, jedynie lekko podsmażone. Garnirunek z papryki i rukoli pominę milczeniem.
Z pierogami ruskimi (8 zł) mam problem, bo nie ma tragedii, choć farsz to bardziej ziemniaczana papka, aniżeli twarogowa mieszanka, ale aż do dzisiaj czuję w ustach vegetę, którą ktoś – nie wiadomo po co – dodał do okrasy. Czy już naprawdę nie da się usmażyć cebulki z boczkiem bez glutaminianu?
Na koniec jeszcze ser smażony (15 zł). Porcja co najmniej dorównująca wielkością zestawowi z filetem z kurczaka, za to przewyższająca go na pewno pod względem ilości kalorii. Z frytkami oczywiście i sosem tatarskim na dokładkę. Ale wiecie co? To naprawdę udany strzał dla każdego smakosza czeskiego przysmaku. Chrupiąca, ale nie za gruba panierka, lejący się ser i nieprzesuszone fryty. Plus kremowa i kwaśna tatarska omacka, nadająca całości charakteru.
Nie zostałem powalony na kolana, w dodatku obraz psuje faktu używania w kuchni polepszaczy, ale jest w Bistro Na Schodkach jakiś element pozytywny. Może to po prostu fakt, że coś jednak na tym Psim Polu da się zjeść. Na szybko, dużo i tanio.
Na Schodkach
ul. Gorlicka 4
facebook.com/BistroNaSchodkach
Z racji pracy na Psim Polu niejeden raz korzystałam z menu Bistro na Schodkach. Mnie potrawy smakowały. Lubiłam tam wracać. Bardzo dużo ludzi brało obiady na wynos, a w porze obiadowej o wolne miejsce było trudno
We Wrocławiu bywam od Dwu lat … Do Baru na Scchodkach na Psim Polu trafiłem przypadkiem …Dla mnie dania są naprawdę dobre …obsługa bardzo przyjemna pomimo sporego ruchu …żadnej nerwowośco
jedyny minus to mało miejsca …kli.at jak z lat 80 ale przyjemny ….no i bardzo przystępne ceny ….generalnie bardzo polecam