Vivian w Magnolii odwiedziłem już wcześniej, ale to przy okazji oferowanych od rana śniadań, które zresztą mi posmakowały i z przyjemnością wpadam na nie co jakiś czas. Żeby się nie powtarzać, przypomnę co napisałem o wystroju i pochodzeniu nazwy Vivian przy okazji poprzedniego wpisu:
Vivian Restaurant mieści się na pierwszym piętrze dobudowanej stosunkowo niedawno części Magnolii. Ciekawa jest geneza nazwy restauracji. Pochodzi ona od Vivian Maier, niani urodzonej w Nowym Jorku, która w latach 50-tych w chwilach wolnych od pracy fotografowała otaczający świat, głównie Chicago. Zdjęcia dopiero niedawno ujrzały światło dzienne i od razu stały się hitem, choć sama Vivian już tego nie doczekała. Wnętrze restauracji ma w sobie coś z amerykańskich Dinerów z lat 50-tych, ważną role odgrywają białe kolumny oraz mnóstwo lamp, a elementem współczesności jest tak popularny w ostatnich latach wspólny stół w centralnym punkcie sali.
Menu zbudowane zostało w oparciu o klasyki, a główne role odgrywają drób oraz wołowina. Jest więc rosół z królika i kaczki, schabowy z kością, czy udko z gęsi, ale i kilka opcji w nowoczesnym wydaniu, wśród których prym wiedzie burger z pulled pork. W tygodniu przygotowywane są także lunche i właśnie któregoś dnia skusiłem się na aromatyczny bulion z makaronem orecchiette oraz szpinakowe pappardelle z krewetkami i warzywami w cenie 27 zł za zestaw, a na dokładkę tagliatelle z wołowiną (32 zł).
Na początek przyjemny element, powoli stający się standardem w restauracjach. Czekadełko w postaci chleba z aromatyczna emulsją z oleju rzepakowego oraz charakterystycznym, złotawym masłem curry.
Bulion z makaronem orecchiette jest faktycznie mocno aromatyczny, głównie za sprawą ogromnej ilości znajdującego się w miseczce boczku. Wywar zbalansowany, warzywno-mięsny, z marchewką i porem, może minimalnie za słony, ale niezwykle treściwy, stanowiący ciekawy wstęp do dalszych dań.
Tagliatelle z wołowiną pokazuje, że osoba zarządzająca kuchnią zna się na swojej pracy. Idealnie ugotowany makaron, delikatne, słonawe paski soczystej wołowiny i wzmacniające całość, nadające nieco leśnego smaku maślane grzyby, tworzą bardzo udana kompozycję.
Jeszcze lepiej jest w wypadku makaronu lunchowego. Świetną strukturę i smak ma świeże, przygotowane na miejscu szpinakowe tagliatelle, podane w azjatyckim stylu, z groszkiem cukrowym, soczystymi krewetkami i pak choi. Jest słodko i gorzko, słono i kwaśno, swoje robi niewielka ilość sosu sojowego i sezamu. Odpowiednio dobrane składniki, pasujące do siebie smaki, a jednocześnie przyjemna lekkość. Takie lunche sobie cenię, bo wiem, że nie jest to tak dobrze znane z wielu miejscówek pójście na łatwiznę.
Drugi raz wyszedłem z Vivian z uśmiechem na ustach. Można już chyba spokojnie powiedzieć, że era kiepskich restauracji w centrach handlowych na dobre dobiega końca. Warto tu wpadać zarówno na lunch, jak i dania ze standardowej karty.
Vivian Restaurant
Legnicka 58, Magnolia Park
Jakiś czas temu na przeciwko Uniwersytetu Ekonomicznego otworzył się nowy bar „Kotlet Schabowy”, ktoś tam już jadł, bo zamierzam tam wpaść z ekipą.
Miałem zupełnie odmienne doświadczenie z Vivian – wybrałem burger wołowy, poprosiłem o średni stopień wysmażenia.
Otrzymałem mocno wysmażony, na co obsługa stwierdziła, że…inaczej się nie da wysmażyć niż na krwisty albo mocno, ponieważ mięsa mielonego inaczej nie da się wysmażyć.