Jeszcze niedawno, szukając restauracji do rankingu najlepszych na Psim-Polu, musiałem poszerzyć krąg dzielnicy aż do Karłowic, bo północno-wschodnia część Wrocławia stanowiła gastronomiczną pustynię. Minęło trochę czasu, nie jest w tym względzie idealnie, ale zauważalne są pierwsze objawy polepszania się sytuacji. Najpierw na Kiełczowskiej powstała suszarnia Fatboy Sushi. Żadne tam szaleństwo, ale malutkie światełko w tunelu. Dokładnie w tym samym miejscu, drzwi w drzwi, w kwietniu wystartował kolejny koncept – Kaczka Dziwaczka.
Ceglany budynek na pewno ma swój klimat, niewielki ogródek także, choć znajdująca się kilka metrów dalej jezdnia nie ułatwia życia klientom chcącym zjeść na zewnątrz. Co razi jeszcze w pierwszym momencie? Ten paskudny parasol Primatora. No nie pasuje do takiego miejsca, po prostu.
Na szczęście przemiła jest obsługa w osobie uśmiechniętej pani kelnerki. Dobre przygotowanie, szczery uśmiech i szybkość działania, to cechy, które u obsługi cenię sobie najbardziej. Z pomocą obsługującej nas pani decydujemy się na kilka pozycji z karty, spory przekrój tutejszych dań. A co w ogóle można w niej znaleźć? Bezpośrednio do nazwy nawiązuje specjalna wkładka do menu, jedynie z potrawami z kaczki. Natomiast w karcie standardowej wybór jest spory – dość oryginalne przystawki, cała paleta potraw mięsnych oraz wege, a także desery.
Na dzień dobry, w upalny dzień, przyjemnie orzeźwia Weizen z Primatora, a jego jakość mocno zaskakuje. Bananowy aromat i lekkość pszenicy sprawiają, że pije się go z dużą radością, co nie jest standardowe dla piw koncernowych z dużych browarów regionalnych.
Po napojach na naszym stoliku ląduje czekadełko. Kremowa pasta z czerwone fasoli stanowi dobry wstęp do kolejnych dań.
Tradycyjnie rozczarowują dania dziecięce – kurczak w panierce, krem pomidorowy i mini burger to jednak nie to czego szukamy. Całe szczęście na samym końcu menu dziecięcego znajdują się pierogi, z pieca, ale prosimy o ugotowane, z czym nie ma żadnego problemu. Problem pojawia się początkowo z dostępnością, bo okazuje się, że ktoś na kuchni nie zdążył jeszcze ulepić ruskich. Kiedy zabieramy się do zamówienia czegoś innego, otrzymujemy informację o tym, że ruskie jednak będą. Właśnie powstaje pierwsza porcja.
Warto było chwilę poczekać, bo to są ruskie (10 zł) przez duże R. Po prostu czuć, że nikt tu nie ściemnia, pierogi smakują jak te u babci. Ze sporym udziałem twarogu w farszu, idealnie pieprzne i z cudownym, sprężystym i mięciutkim ciastem. Wstyd się przyznać, ale wyjadamy młodemu z talerza, takie są dobre.
Pierwsze zaskoczenie przychodzi wraz z premierowym daniem. Zaskoczenie, ale i informacja, że szef kuchni w Kaczce Dziwaczce nie chodzi na skróty. Żurek (15 zł) to nie taki tam tradycyjny żurek. To żurek na lato – lekki, w konsystencji bliższy rosołowi. Osobiście mnie nie zachwyca, choć doceniam pomysł, z kolei moją żonę urzekł delikatny smak żurku letniego. W aomacie zdecydowanie na pierwszy plan wybija się boczek, ale nie jest to dominacja stwarzająca wrażenie ciężkości. Zapach boczku pomaga, do tego ciekawe pierożki z serem i kawałki białej kiełbasy. Intrygujące podejście do naszej klasycznej zupy, może do dopracowania, ale należy docenić oryginalność.
Absolutnie kupuje mnie makrela wędzona w dymie wiśniowym (18 zł). Połączenie dymnej w smaku ryby z kontrastującym, łagodnym awokado i wyrazistymi ziołami jest tyleż niespodziewane, co dobre. Zjadam z niemałą ekscytacją, marząc o jak najszybszej powtórce.
Soczysta pierś z kaczki na puree ziemniaczanym (33 zł) to teoretycznie danie popisowe restauracji, no i rzeczywiście, wygląda to nieźle. Pierwsze skrzypce gra oczywiście kaczka. Niemożliwe mięciutka, różowa i tak poprawnie przygotowana, że chcesz powiedzieć kucharzowi – dobra robota, stary. Zastrzeżenia można mieć co do zestawienia tak udanej kaczki z dość banalnymi ziemniakami i sosem mango, który zwyczajnie aż za mocno kontrastuje z całą resztą. Co by jednak nie mówić – potrafią tu przygotować kaczkę.
Z kolei mieszane odczucia mam w stosunku do kaszotto z zielonego pęczaku z orzechami ziemnymi (20 zł). Przy pięciu pierwszych kęsach jestem pod wrażeniem. Bardzo złożone, niejednowymiarowe danie, które jednak w miarę upływu czasu staje się męczące. Zamula, brakuje w nim wyrazistego przełamania. Szefowi kuchni przekazałem informację, że takie kaszotto byłoby świetnym dodatkiem do dań mięsnych, ale jako samodzielne danie się nie sprawdza.
Objedliśmy się niemożliwie, ale ciężko było sobie odmówić deseru. Po prostu, nie potrafimy. Tym bardziej, że w Kaczce mają lody z Krasnolóda. Tak, tego Krasnolóda, który wygrał nasz tegoroczny ranking na najlepsze lody we Wrocławiu. Niech to wystarczy za rekomendację. Genialne lody, bezdyskusyjnie.
Pomimo pewnych niedociągnięć, wyszliśmy z Kaczki Dziwaczki zadowoleni. Zarówno z obsługi, jak i bliskości do naszego Zakrzowa, ale także ze smaków, które pozwalają wierzyć, że człowiek za nie odpowiedzialny nie jest osobą przypadkową. Ciekawe, czasami kontrowersyjne połączenia i poprawne przygotowanie. Będziemy wracać, nie tylko ze względu na bliskość.
Kaczka Dziwaczka
Kiełczowska 58
Drogi kolego,
Szczególnie z uwagi, że rozpoczynasz tez wpisy o piwach to prosiłbym o nieco rzetelniejsze opisy tych trunków. Primator nie należy do żadnego koncernu. Jest to duży Browar regionalny z nachodu, blisko granicy, dlatego tak dużo go na Dolnym śląsku i opolszczyznie. Trochę jak nasz Namysłów czy Racibórz. Robią naprawdę dobre piwa. Tylko ze na większą skalę. A ich weizen jest zdecydowanie najlepszy z całej oferty, zdobył 2 lata temu nie tylko nagrodę za najlepszego weizena na świecie ale i (może nieco na wyrost) tytuł najlepszego piwa na świecie (World beer awards).
Dziękuję i pozdrawiam
Ok, z koncernem mnie poniosło, ale to jednak duży browar:)
Jedna uwaga, Primator to nie jest browar koncernowy. A Weizen z Primatora jest od dawna uwazany za pozycje co najmniej warta uwagi, zwlaszcza w swojej kategorii cenowej (W Drink Hali okolo 4 zl za butelke).
Primator to nie koncern…
Ale nie jest to też malutki browarek rzemieślniczy.