Jakiś czas temu pisałem Wam w moim rankingu TOP 4 o najlepszych jedzeniowych miejscówkach na Psim Polu. Z konieczności musiałem mocno poszerzyć umowne granice Psiego Pola, wyjeżdżając aż po Karłowice, bo samo Psie Pole – poza kilkoma miejscami – nie oferuje nic ciekawego. Tym bardziej z ciekawością przyglądam się każdej nowej restauracji w tej okolicy. Muszę przyznać, że z dużym dystansem podchodziłem do otwartego już wcześniej Fatboy Sushi. No bo jak to, sushi na Kiełczowskiej, w budynku wyglądającym z zewnątrz jak te przeznaczone do rozbiórki?
Co ciekawe, zaraz obok, drzwi w drzwi na dniach ma się otworzyć kolejna restauracja – Kaczka Dziwaczka, co oznacza, że rozwój wrocławskiej gastronomii rozpoczął ekspansję także na północno-wschodnią część miasta.
Potencjał jest spory, dookoła cały ogrom osiedli oraz brak porządnej gastronomii, a więc teoretycznie sukces gwarantowany. Do tego wszystkiego potrzeba jeszcze jakości dań wychodzących z kuchni.
Wewnątrz jest przyjemnie, dość jasno i minimalistycznie, a na głównej sali poza kilkoma stolikami znajduje się bar, za którym rolki kręci sushimaster. Wrażenie robi karta menu – ładnie wydana, ze zdjęciami i przejrzysta, choć bardzo szeroka. W każdym razie każdy fan sushi – zarówno tego z surowymi rybami i owocami morza oraz z pieczonymi, powinien znaleźć coś dla siebie. Oprócz tytułowego dania, w menu znalazło się miejsce dla przystawek, dań głównych i ramenu.
Na początek obowiązkowa przystawka z glonów wakame z ogórkiem i sezamem.
Na przystawkę i dla naszego Kazika pierożki gyoza z warzywami (15 zł), podane w bambusowym koszyku w liczbie pięciu sztuk. Tutaj ogromne zaskoczenie – cudnie miękkie, delikatne ciasto, lekki warzywny farsz i do tego odrobinka sosu sojowego. Świetne na tyle, że domówiliśmy kolejne.
Tori katsu, czyli panierowana pierś z kurczaka z sosem tonkatsu (27 zł) nie jest podawane jak klasycznie, pokrojone w plasterki, a po prostu usmażone jako osobne cząstki kurczaka w panierce. Danie niezwykle popularne w Japonii, choć częściej spotykane w opcji wieprzowej, mocno fastfoodowe, treściwe, a w to z Fatboy Sushi dodatkowo naprawdę poprawnie wykonane. Cieniutka panierka, soczyste mięso, do tego ryż i surówka ze świeżych warzyw, a także spinający to wszystko klamrą sos – słodki i mocno owocowy, a przy tym niezwykle aromatyczny.
Ramen z owocami morza i makaronem udon (26 zł) rozczarowuje najbardziej. Owszem, prezentuje się okazale, bulion zadowala kubki smakowe swoją różnorodnością, ale jest jedno wielkie ALE – owoce morza. Gumowe do granic możliwości. O ile jeszcze krewetki dało się ugryźć, tak już ośmiornica oraz kilka kawałków ryby zwyczajnie nie. Sam wywar esencjonalny, dzięki owocom morza z nieco morskim akcentem, ale jednak zwyczajnie popsuty przez jakość ośmiornicy i krewetek. Co do wielkości ramenu, to nie wahajcie się, nie zamawiajcie nic poza nim, bo spokojnie starczy za dwa dania.
Na próbę zamówiliśmy dwa rodzaje sushi, które bardzo pozytywnie zaskoczyły. Maki z pieczonym łososiem (15 zł/6 szt) odpowiednio szczelnie zawinięte, ze sporą ilością ryby. Natomiast z chęcią wrócimy jeszcze na zeuropiezowaną wersję sushi z surimi (25 zł/8 szt) i surowym mięsem latającej ryby oraz ostro-słodkim sosem na zewnątrz. Przystępne zestawienie, także dla osób nieprzepadających za tradycyjnym sushi.
Jedzenie w Fatboy Sushi nie zwala z nóg, ale na tle beznadziei panującej w tym względzie na Psim Polu, stanowi jakiś powiew świeżości. W daniach zdarzają się błędy – jedne mniejsze, drugie poważniejsze, jak wpadka z owocami morza, ale widać tu jakiś błysk możliwości. Osobnym tematem jest obsługa oraz ogarnianie wydawania dań. Niestety, pomimo że poza nami w lokalu nie było innych gości, otrzymywaliśmy swoje talerze w kolejności losowej, w efekcie czego każdy z nas jadł osobno. Mam nadzieję, że uda się wyeliminować błędy, a Fatboy Sushi spowoduje, że mieszkańcy tej części miasta nie będą zmuszeni zapuszczać się w miasto w poszukiwaniu przyzwoitego jedzenia.
Fatboy Sushi
Kiełczowska 59
facebook.com/fatboysushiwroclaw
