Na początku roku na wszelakiej maści blogach i portalach nastąpił wysyp wpisów pod tytułem – Kulinarne trendy 2017. Postanowiłem więc ugryźć sprawę od nieco innej strony, bardziej lokalnie. Zapraszam na małe wróżenie fusów odnośnie tego, co może wydarzyć się w 2017 roku we wrocławskiej gastronomii. Takie połączenie kilku luźnych myśli, marzeń i nadziei.
Naśladownictwo
Niech zniknie raz na zawsze, a kysz. Nie dla burgerów w karcie obok carbonary i pizzy. Nie dla knajp ze wszystkim i dla wszystkich, naśladujących jedna drugą. Aha, i koniecznie z nuggetsami i pomidorową w menu dziecięcym. Idźcie i już nie wracajcie, albo wróćcie, kiedy już zrozumiecie, że w restauracji liczy pomysł, charakter i klimat. Część takich miejsc już ogłosiła upadek, kolejni stoją nad przepaścią.
Więcej restauracji, mniej streetfoodu
Wrocław streetfoodem stoi, nie ma dyskusji i nie tylko o food truckach tu mowa. Oczywiście jest popyt, bo i studentów w mieście nie ubywa, a i ja sam co jakiś czas chętnie przekąszę coś w tym klimacie. A że odwiedzam tych miejsc w roku kilka/naście/dziesiąt, w pewnym momencie przychodzi zmęczenie i brakuje prostych, klasycznych restauracji z fajnym pomysłem i własną tożsamością. Żeby nie było – przyklaskuję streetfoodowym, pomysłowym miejscówkom, uwielbiam je, bo w dużej mierze stanowią motor napędowy naszej gastronomii, ale pora też zrobić krok do przodu i przynajmniej wyrównać stosunek streetfoodowych miejsc w stosunku do restauracji.
Bistro
Najpierw jednak swoje miejsce we wrocławskiej gastronomii znajdą kolejne bistra. Luźne, niezobowiązujące, ale z bardziej zaangażowanym od typowo streetfoodowego menu.
Azja, więcej Azji
Często pytacie – gdzie zjeść dobre chińskie/tajskie jedzenie we Wrocławiu. Ciężko wskazać przy całym ogromie restauracji i barów w mieście choćby pięć sensownych, a przecież to jedne z najbardziej popularnych kuchni na świecie. Stawiam, że rok 2017 będzie przełamaniem pod tym względem.
Kuchnia emigrancka
Ukraińców mamy we Wrocławiu od groma, więc ich kolejne bary są kwestią czasu, nie wykluczam także tych koreańskich czy następnych ze wschodnim rodowodem.
Wrocław wychodzi z cienia – kolejny krok
Pięknie się nam rozwija Wrocław pod względem kulinarnym, choć każdy baczny obserwator zauważy, że daleko nam do Warszawy, a i Poznań chyba odjechał jakiś czas temu. Coś jednak mocno ruszyło, Wrocław goni nadrabia zaległości, a 2017 rok okaże się tym, w którym kulinarny Wrocław zostanie na dobre doceniony. Przewodnik Gault&Millau to jedno, ale ważniejsze jest jeszcze co innego, mianowicie stolica Dolnego Śląska przestaje być już tylko trampoliną dla zdolnych kucharzy przed skokiem wyżej. Wielu z nich wręcz promuje Wrocław dzięki swojej kuchni. Justyna Słupska-Kartaczowska, Łukasz Budzik, Rafał Borys, Tomasz Hartman, Katarzyna Daniłowicz, to nazwiska, które znają ludzie gastronomii w całym kraju. Mało tego, coraz częstsze będą „transfery” ze stolicy, Krakowa czy Poznania do Wrocławia. Właśnie na początku roku Szefem Kuchni restauracji CAMPO został Paweł Suwała, pracujący wcześniej w warszawskim Butchery&Wine, a to już nie jest przypadkowa osoba.
Małe skupiska food trucków
Format sprawdzony w Warszawie czy Krakowie, ale i pod Domarem na Braniborskiej. Kilka aut w jednym miejscu to siła, różnorodność i wygoda. Jeśli food trucki chcą pozostać na topie, muszą iść w tę stronę.
Kanapki
Krzyczę o tym od dwóch lat – kto zrobi we Wrocławiu miejsce na wzór warszawskich Pogromców Meatów, rozbije bank.
Lody naturalne się skończą, naturalnie
Też już wymiotowaliście na samą myśl o wyskakujących zza każdego rogu lodach naturalnych, których naturalność kończy się na początkowym etapie produkcji? Część z tych miejsc już się zamknęła, inni zrozumieją (?), że nie warto się kompromitować i sprzedawać pod nazwą lodów naturalnych tych o smaku nutelli czy kinder bueno.
Kiszonki
Kiszonki są z nami od wieków, ale dopiero niedawno przypomnieli sobie o nich kucharze. To będzie rok kiszonek, i dobrze.
Precz koncernie
Magda z Krytyki Kulinarnej zamarzyła, aby te dziwne piwa kraftowe zniknęły. Ja prezentuję kompletnie odmienną opcję, prokraftową. Piwo rzemieślnicze jest wielką wartością, pokazem wspaniałej pracy, jaką wykonują piwowarzy, nawet jeśli dodają do piwa dziwne dodatki. Ale to trochę jak z jedzeniem – najpiękniejsze w tej całej zabawie jest to, że co chwilę możemy próbować czegoś nowego, eksperymentować ze smakami i niekoniecznie musimy udawać, że tak bardzo kochamy goryczkę. Jeśli jej nie lubimy, wybierzmy delikatnego stouta, aromatycznego i rozgrzewającego portera lub lekkiego witbiera. Tu nie trzeba udawać, że coś się lubi, tylko wybierać to, co najlepsze, jak w jedzeniu. I na koniec – mam nadzieję, że restauracje w końcu zrozumieją, że niestosownym jest serwowanie w ekskluzywnym lokalu drogiego wina i obok Tyskiego z kranu. Naprawdę, piwo też może mieć ciekawy smak.
Ryby i owoce morza
Pierwsze oznaki tego, że ryby wracają do łask mieliśmy już w 2016 roku, kiedy to powstały m.in. Gorące Piece, Pan Fisz, ale i miejsca z owocami morza – HINT i Shrimp House. Obstawiam, że to dopiero początek, a rybnych miejsc otworzy się we Wrocławiu jeszcze kilka.
Korekta
Po tym, jak w jednym roku otworzyło się 231 różnych lokali gastronomicznych w mieście, w końcu musi przyjść spowolnienie, korekta, eliminacja słabszych. Myślę, że nastąpi dopiero pod koniec roku. Przez pierwszych kilka miesięcy dalej będzie obowiązywała wolna amerykanka i nie zdziwię się, widząc ponownie kilkanaście otwieranych w miesiącu restauracji, barów, kawiarni czy food trucków. Po okresie boomu, dla wielu nadejdzie przykry moment zderzenia się ze ścianą.
Stekownia z prawdziwego zdarzenia
We Wrocławiu takich brakuje. Jest Concept Stu Mostów, ale to nie stekownia. Poza tym właściwie ciężko znaleźć miejsca z sezonowanymi stekami w stałej ofercie. Cała nadzieja w CAMPO.
Tradycyjna kuchnia Breslau i Wrocławia
Wiecie, turyści kochają te historie o Eberhardzie Mocku, który stopką wódki zapijał gęsie szyjki i pieczeń wieprzową z kluskami i kapustą. Ktoś w końcu wpadnie na pomysł, żeby dobrze to sprzedać.
Restauracje zaczną zamieszczać menu na Facebooku
Akurat.
Otworzą się kolejne burgerownie i pizzerie
Wiadomo, przecież tak bardzo ich brakuje we Wrocławiu.