Sukiennice, miejsce w samym środku miasta, a jednak jakby zapomniane, ciche, niedocenianie. To tutaj zjecie świetne steki w Butchery, lunch we Friends, a od niedawna także azjatyckie jedzenie w Wok In.
Wok In to dość ciekawy koncept. Azjatycki bar, ale nietypowy, bez tysiąca dań do wyboru. Pomysł jest prosty – wybieramy sobie składniki w pięciu kolejnych krokach. Na pierwszy ogień idzie rodzaj sosu spośród pięciu różnych. Następnie decydujemy czy nasza miska zawierać będzie mięso czy tofu lub krewetki, a zaraz potem dokładamy jeden z czterech makaronów lub ryż, a na samym końcu cztery dowolne warzywa i jeden dodatek. Sporo zabawy, ale jeśli jesteśmy wybredni, mamy możliwość skomponowania własnej ciekawej potrawy, która jednak zazwyczaj ma niewiele wspólnego z ogólnie znanymi azjatyckimi daniami.
Wnętrze niewielkiego lokaliku ma jedną wadę – słabą wentylację. Większość zapachów wydobywających się z gorącego woka rozchodzi się po całym barze, co przy dłuższej posiadówce może przeszkadzać. Królują tu drewno i biel, standard ostatnich trendów gastronomicznych. W środku obowiązuje samoobsługa.
Do Wok In trafiłem dwukrotnie, za każdym razem na szybki, dwudaniowy obiad. Niestety, taki szybki nie był, bo obsługa wydaje się mieć jeszcze pewne problemy z organizacją i ogarnięciem całego procesu dobierania składników. Oczywiście to dopiero początki, więc mam sporo wyrozumiałości dla ekipy z Sukiennic, ale bardziej zastanawiam się czy ta zabawa w dobieranie wszystkiego nie będzie już zawsze prowokować pewnych problemów.
Do wyboru mamy dwie zupy – tajską i rosół Hana. Za pierwszym razem wybieram tą pierwszą, a do tego pad thaia z kurczakiem, orzechami i makaronem ryżowym. Do tego osobno, u innej osoby, dokładam cztery warzywa. Całość kosztuje mnie 28 zł – 10 zł za zupę, 18 zł za danie główne.
Zupa tajska na mleczku kokosowym to właściwie pewien rodzaj tom kha. Jest odpowiednio pikantna, zbalansowana, trochę słodka, trochę kwaśna za sprawą trawy cytrynowej, a zarazem orzeźwiająca dzięki kolendrze. Miska mieści do tego sporo kurczaka i warzyw oraz grzybków mun. Udana pozycja, akurat na sam początek.
Pad thai pad thaiem nie jest, to pierwsza sprawa. Sos lekko słodki, ale przede wszystkim z dominującym sosem sojowym. Warzywa tylko lekko obsmażone na woku, jeszcze chrupiące, a kurczak soczysty i w całkiem sporej ilości. Ogólnie miseczka może nie należy do największych, ale w środku skrywa pełnowartościową porcję dania będącego pewną wariacją na temat pad thaia, natomiast daleko odbiegającą od oryginału. Nie zmienia to faktu, że dobrana przeze mnie pozycja jest naprawdę smaczna.
Za drugim razem poprosiłem dla odmiany o tajemniczy rosół Hana (7 zł), który jednak nie wzbudził wielkiego zachwytu. To po prostu dość aromatyczny wywar z kiełkami, grzybami i makaronem oraz sosem sojowym. Dobry na rozgrzewkę po wejściu z mroźnego powietrza, ale tylko tyle.
Kolejnym miksem, na który się zdecydowałem był pszenny makaron mee z sosem teriyiaki (24 zł), krewetkami, płatkami chili oraz papryką, bambusem, kiełkami i pak choi. Po spróbowaniu stwierdziłem, że teriyaki niewiele różni się w smaku od pad thaia. Główną rolę gra ponownie sos sojowy, na szczęście swoje piętno odciska tutaj nadające wyrazistości chili. Pozytywnie zaskakuje ilość krewetek, których w porcji znalazło się kilkanaście.
Mam mały problem z Wok In, bo to jedzenie mnie nie porwało, ale nie mogę też powiedzieć, żeby było słabe. Jest w nim nawet coś fajnego. Na pewno nie można brać dosłownie nazw sosów, które przy pierwszym skojarzeniu przywołują nam konkretne, znane już potrawy, a jednak w miseczce otrzymujemy zupełnie co innego. Coś, co sami komponujemy. Myślę, że miejsce ma potencjał, doceniam ciekawy pomysł, natomiast postarałbym się w jakiś sposób skrócić czas całego procesu dobierania składników, bo przy większej ilości klientów po prostu coś może nie zadziałać.
Wok In
Sukiennice 1-2/1A
Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis
czyli koncept dokładnie taki jak nieistniejące już noodle w pudle. tam była taka wygodna karteczka, która trafiała prosto do kucharza, na której zakreślało się wybrane produkty. no i było pysznie, ale niestety czynsz ich przerósł 🙁