Zawsze, kiedy wielkimi krokami nadchodzi wiosna i pierwsze ciepłe dni, kurtki zamieniamy na lżejsze bluzy, ja staram się wyszukiwać nowych wrocławskich food trucków, bo mało co tak dobrze oddaje klimat wchodzenia w cieplejszy okres roku od streetfoodu. Jednym z nowych aut, jakie pojawiły się na wrocławskich ulicach jest Champions Food, który zaparkował u podnóża akademików Kredka i Ołówek. Co prawda chłopaki z Champions Food ruszyli ze swoim projektem już kilka miesięcy wcześniej, ale dopiero teraz znaleźli miejsce na stałe.
Burgery, wiadomo. Trochę się przejadły, ale dalej raz na jakiś czas się skuszę, zwłaszcza w celu przeprowadzenia relacji na blog. Cieszy, że ekipa Champions Food nie ogranicza się jedynie do klasycznej wersji z wołowiną. W menu znajduje się kilka opcji, w tym z popularnym ostatnio, obecnym w coraz większej ilości knajpek pulled porkiem, a także kurczakiem oraz w opcji wegetariańskiej.
Champions Food odwiedzam dwukrotnie, za każdym razem dość pechowo, bo w momencie, kiedy kropi. Całe szczęście tuż obok charakterystycznego czerwonego auta ustawione są dwa, przykryte nieco prowizorycznym dachem, stoliki zrobione z beczek. Można więc zjeść na miejscu, choć na stojąco. Prawdziwy streetfood, więc zupełnie mi to nie przeszkadza.
Na początek narwaniec (17 zł), ale bez pomidora i rukoli, i tak naprawdę rezygnacja z tych dwóch składników mnie uratowała. Bułka jest tak wypchana dodatkami i mięsem, że ciężko ją złapać ręką, o ugryzieniu nie wspominając. Właśnie, bułka, świetna, genialnie spieczona od zewnątrz i mięciutka, lekko słodka w środku. Mieści w sobie całkiem niemało rozrywającej się na włókna, delikatnej rwanej wieprzowiny, którą w środku trzymają dwa sosy – BBQ i majonezowy z chili. Właśnie one stanowią dla mnie największy problem. Są odpowiednio gęste, ale za słodkie. Ratunkiem jest octowy ogórek, stanowiący kontrę, choć niewystarczającą, dla dominującej słodkości.
Burger odkrywcy to pozycja, w której jeden składnik każdego miesiąca ulega zmianie. Tym razem w składzie pojawił się boczek, na pewno nie w ilościach homeopatycznych. Wręcz przeciwnie – boczku w tej kanapce dostatek, szkoda tylko, że trafia do kanapki właściwie surowy. Druga sprawa – ogrom pozostałych dodatków. Tego potwora naprawdę ciężko uchwycić rękami, brudne od sosów palce żadnym zaskoczeniem nie są. Przyznam, że taki pomysł na burgera mi nie odpowiada. Jest przesadzony, przekombinowany, a w gąszczu tych wszystkich dodatków ginie ten najważniejszy, a więc wołowina. Wysmażona medium, owszem, ale będąca tylko jednym z wielu, nie najważniejszym, elementem układanki. Gdyby bułka swoimi rozmiarami podołała udźwignąć wszystkie składniki, mogłoby być ok, ale przy obecnie stosowanym w Champions Food pieczywie, to niemożliwe. Frytki z zestawu to te trafiające w moje gusta, choć aż prosi się o dłuższe przetrzymanie ich w tłuszczu, aby stały się bardziej chrupkie.
Wnioski są takie, że lepsze jest wrogiem dobrego. Nie można przekombinować z dodatkami, nie można przesadzić z ich ilością, bo po drodze zaciera się ten najważniejszy smak, który powinien wyjść na przód. Kanapkę z pulled pork, po lekkim podrasowaniu, dodaniu ostrości, polecam zdecydowanie. Z burgerem mam problem, bo wołowina po prostu została przykryta przez cały ogrom innych składników.
Champions Food
Grunwaldzka 71
Polecam foodbox na ul. Kwiska 11 a . Byłem tam i mile zostałem zaskoczony . Polecam dania z grila stek .Pyszne jedzenie w przystępnej cenie. http://www.foodboxwro.com
Byliśmy dziś z mężem, zamówiliśmy narwańca i gentelmana, było pysznie. na pewno wrócimy.