3.7 C
Wrocław
czwartek, 13 lutego, 2025

Pasibus – wpadek nie odnotowano

Swego czasu na prowadzonej przeze mnie grupie Gdzie dobrze zjeść we Wrocławiu, rozgorzała gorąca dyskusja na temat Pasibusa. Pasibusa, który od momentu debiutu na wrocławskim rynku streetfoodowym rozwija się nad wyraz poprawnie, otwiera kolejne lokale, następne są już w planach, a grono wiernych gości wydaje się powiększać z miesiąca na miesiąc. Sporo jednak zmieniło się w momencie otwarcia największego projektu pasibusowej ekipy, a więc Stacji Pasibus – lokalu znajdującego się tuż przy przejściu Świdnickim, gdzie właściwie od pierwszego dnia gnały tłumy głodnych wrocławian. Obserwując pobieżnie opinie na temat Pasibusa, zauważyłem, że start Stacji to cezura jeśli chodzi o postrzeganie całej – można już tak powiedzieć – niewielkiej sieci. Ilość negatywnych opinii zaczęła rosnąć wprost proporcjonalnie do długości kolejek w lokalu na Świdnickiej. Skąd się to wzięło?

Po pierwsze – istnieje możliwość, że jakość obsługi mogła nieco spaść, a to ze względu na bark zgrania, a także ilość zamówień, które przynajmniej na początku stanowiły na pewno zaskoczenie dla pracowników. Ja jednak mam trochę inną teorię, bo sam miałem okazję jeść w Stacji na samym początku i wielkich uchybień nie odnotowałem. Obstawiam, że negatywne opinie to efekt sporych oczekiwań względem jedzenia w Pasibusie. To normalna kolej rzeczy, poniekąd konsekwencja sukcesu – najpierw następuje efekt wow podczas pierwszego kontaktu z daną restauracją barem czy food truckiem, później kolejne wizyty, spore oczekiwania, ale wtedy brak już elementu zaskoczenia, wpływającego na pozytywny odbiór jedzenia w danym miejscu. Stawiam, że właśnie taka sytuacja miała miejsce w przypadku Pasibusa, zresztą kilku innych miejsc również. Naturalnie nie wykluczam wpadek, bo te, przy takim przemiale są nieuniknione i zdarzają się na pewno, nie mam wątpliwości. Jednak te kilka lat prowadzenia bloga nauczyło mnie dużego dystansu do wpadek, staram się zrozumieć, że po drugiej stronie też stoją tylko ludzie, którzy mogą się pomylić. Dlatego też, kiedy w weekend wybraliśmy się na Pergolę, a po drodze napatoczył się Pasibus, postanowiliśmy spróbować czy jakoś ich burgerów faktycznie uległa pogorszeniu. 

Wracając jeszcze do dyskusji w grupie, kilkukrotnie zostałem oskarżony o nadmierne bronienie Pasibusa i jeszcze kilku miejsc, z którymi na pewno mam jakiś „układ”. Uwierzcie, śmieję się na samą myśl, bo gdyby tak płacono mi za te wszystkie pozytywne opinie, byłbym teraz naprawdę bogatym człowiekiem, jadającym u Amaro. Póki co jednak jadam we wrocławskich restauracjach i food truckach, a jednocześnie opisuję to bez żadnych nacisków, finansowych motywacji, po prostu subiektywnie. I rozumiem, że komuś może smakować co innego niż mnie, ktoś ma prawo powiedzieć, że ten i ten np. burger jest słaby, kiedy ja mówię, że jest dobry. Ale wymagam od każdej osoby wchodzącej w taki dialog jednego – uczciwego spojrzenia z dystansem oraz wypowiadania się wyzbytego negatywnych emocji spowodowanych np. koniecznością czekania na zamówienie 40 minut.

Do sedna. Wpadamy na Pergolę, słońce daje się we znaki, więc zamawiamy na szybko trzy burgery, siadamy przy zacienionym stoliku i czekamy na swoje jedzenie maksymalnie dziesięć minut. A że burgera jadłem ostatnio dawno temu, z wielką chęcią korzystam z okazji.

W moje ręce trafia tradycyjnie Gonzales (20 zł), obficie wypchany mięsem wołowym, nachosami, pastą curry, cheddarem i jalapeno, bo z rukoli zrezygnowałem. Pierwsza sprawa, która zawsze wpływa na pozytywny odbiór tych burgerów – bułka. Na pewno znajdująca się w TOP 3 najlepszych we Wrocławiu. Z sezamem, puszysta, a przy tym jednocześnie chrupiąca i idealnie wchłaniająca wypływające soki. Nie jest męcząca, a jej plastyczność pozwala odpowiednio wymodelować kształt w rękach.

Wrażenie robi też grubo mielone, czerwoniutkie i maksymalnie soczyste mięso. Swoją charakterystyczną, aromatyczną nutę wnosi poszatkowana pietruszka zmieszana z wołowiną, a całe zestawienie to połączenie wyrazitego mięsa i sosu, lekko ostrego jalapeno i chrupiących chipsów. Pierwsza myśl po zjedzeniu – cholera, te burgery są chyba jeszcze lepsze niż poprzednio.

IMG_0349

Poza Gonzalesem spróbowaliśmy jeszcze Włoskiego Pastucha (19 zł) z tak cudnie zgrillowanym, brązowym boczkiem standardowego klasyka z serem (17 zł). O mięsie już pisałem, bułce też, nie mam specjalnych wątpliwości – Pasibus to w dalszym ciągu burgerowa ekstraklasa. 

IMG_0350 IMG_0351

Jak pisałem wyżej – czasami zbyt wygórowane oczekiwania, możliwe, że przyczyniłem się także do nich swoimi pozytywnymi wpisami, potrafią zepsuć odbiór jedzenia. Ja trafiłem kolejny raz bardzo dobrze, zjedliśmy smaczne burgery pod chmurką, nie było problemów z oczekiwaniem. Nie zachęcam Was do odwiedzin w Pasibusie, nie mam w tym żadnego interesu, ale proszę, oceniajmy uczciwie, bez emocji, a jeśli coś Wam nie pasuje, to zgłoście to na miejscu – w lokalu, food trucku czy barze, a nie zostawiajcie jedynie jedynki na Facebooku, bo to do niczego nie prowadzi, a na pewno nie daje właścicielowi informacji zwrotnej, że dzieje się coś złego. Do rozwoju gastronomii przyczyniają się na równi – właściciele i goście. Ci drudzy swoją świadomością, umiejętnością kulturalnego zwrócenia uwagi i zdrowym dystansem. 

ranking5

Przy okazji, jeśli macie chwilkę, możecie mi pomóc w wygraniu konkursu Blog Day Wrocław na najlepszy wrocławski blog według internautów. Wystarczy W TYM MIEJSCU zagłosować na Wrocławskie Podróże Kulinarne. Z góry dzięki!

Pasibus

Wystawowa 1

facebook.com/Pasibus-Hala-Stulecia

Total 42 Votes
9

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

7 KOMENTARZE

  1. Byłem parę razy na Świdnickiej i o ile za pierwszym dostałem faktycznie wysmażone mięso to z każdym kolejnym dostawałem je właściwie niewysmażone i to z jakimiś chrząstkami czy czymś. Muszę chyba skoczyć na Pergolę 🙂

  2. Ale wlasnie tym wpisem ich usprawiedliwiasz. Niestety. Jaki jest PasiBus ? Dobry, poprawny. Niestety nic więcej. Konkurencja rośnie a tutaj brak nowych pomysłów. Niektóre burgery są już zwyczajnie przekombinowane. We frytkach sama sól i tłuszcz. Na prawde jest jeszcze co robić jeśli chodzi o pasibusa

    • Nie mam zamiaru nikogo usprawiedliwiać, ale widzę co jem, i to w Pasibusie jest lepsze od 9o% streetfoodowego jedzenia we Wrocku.

  3. Dorzucę swoje trzy grosze na na temat PasiBusa (subiektywne,oparte tylko na moich doświadczeniach):
    -w porównaniu z innymi punktami PasiBusa czy innych topowych foodtrucków obsługa w Stacji jest średnio rozgarnięta.Ale problem znalezienia lub trafnego wyselekcjonowania sensownych pracowników dotyka wszystkich branż,więc nie ma co się spinać.Poza tym wszyscy wiemy(lub nie) jak się płaci w gastronomii w nawet tak sympatycznych i luzackich z pozoru miejscach…(nie żeby to miało usprawiedliwiać niekompetencje).
    -odniosłem wrażenie,że porcje(ilośc mięsa,frytek) uległy zmniejszeniu.Nie ważyłem,nie mierzyłem…takie wrażenie.Osobiście nic mnie tak nie wku….,hmm,irytuje jak takie działanie.Nie rozumiem co można tym uzyskać oprócz pozornej oszczędności.
    -ceny trochę nieadekwatne do typu jedzenia.Ale to szerszy problem,nie tylko PasiBusowy.
    Jak dla mnie PasiBus trzyma poziom,choć myślę,że stać ich na więcej.Nie do końca widzę przełożenie ekspansji „terytorialnej” na jakościową.
    I uwaga/obserwacja do Pana Piotra: jedząc w opisywanych przez Pana miejscach NIGDY nie dostawałem tak przygotowanych dań jak na Pańskich zdjęciach.Głównie pod względem ilości;).Celebryci mają lepiej:P

    • Dzięki za opinię:) Ale uwierz, Ci ludzie w 90% naprawdę nie wiedzą kim jest ten brodaty grubasek podchodzący do kasy. Zresztą, jeśli jestem z żona, staram się, aby to ona składała zamówienie.

    • Nigdy nie rozumiałem zachwytów nad Pasibusem – ot, poprawne burgery. Może dlatego, że pierwszy raz na burgery poszedłem do Soczewki i to ona stanowi dla mnie wzór. W Stacji jak byłem ostatnio, nieco rozczarowałem się właśnie wielkością porcji – za 20zł otrzymałem średnią, żeby nie powiedzieć małą bułkę z niedużą ilością szarpanej wołowiny. Frytki niejadalne – spalone i całe w tłuszczu.

  4. Porażka na całej linii, kasjerka myląca się parokrotnie z napojami, zamówienie które miało być zapakowane na wynos, dostałem na miejscu, pani bufetowa nie zaproponowała zapakowania, pan menago nie umie się przedstawić z imienia i nazwiska mimo że ja to uczyniłem, brak wizytówki z informacją o firmie… Zmarnowany czas i 40zł w plecy… Ostrzegam przed tą jadłodajnią… Nie dajcie się nabrać, mc Donalds jaki jest taki jest, ale kultury i klasy powinni się uczyć od nich. (pasibus Korona)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły