Wrocławski Rynek to z jednej strony wylęgarnia fatalnych biznesów gastronomicznych, skierowanych wprost w przybywających raz i nigdy więcej turystów, a z drugiej lokalizacja, w której swoje miejsce muszą znaleźć uwarunkowane studenckimi potrzebami bary wszelakie – z kanapkami, fastfoodami czy pizzą, najlepiej nie za drogie. Poczesne miejsce w tej klasyfikacji zajmuje ulica Kuźnicza, którą to każdego dnia przetacza się cały szpaler głodnych wiedzy studentów z Uniwersytetu Wrocławskiego. Na Kuźniczej dla każdego coś dobrego – jeśli oglądasz każdą złotówkę trzy razy przed wydaniem, a jednocześnie masz sporo czasu na stanie w kolejkach, zdecydowanie musisz udać się do Misia. Lubiąc najpopularniejsze fastfoody, Sevi powinno okazać się dobrym wyborem, z kolei zaraz obok, w FC Naleśniki swój raj znaleźć mogą miłośnicy naleśników. Przy końcu ulicy natomiast jedzenie na wagę oferuje Bazylia, kawałek dalej azjatyckie buły bao znajdziecie w pan.puh, a nieco wcześniej, w Patelni traficie na bardzo przyjemny, streetfoodowy koncept z kanapkami i ciekawymi przekąskami. Właśnie obok Patelni, w miejscu, gdzie wcześniej totalnie skompromitowała się podróba Maka – Two Guys, jakiś czas temu otworzyło się Loveat. Bar idealnie skrojony pod przechadzającego się nieodpodal studenta – niedrogi, szybki, umożliwiający złapanie kilku kalorii w rękę i udanie się na zajęcia.
Loveat jest siecią, posiadającą w sumie już dziesięć lokali w czterech miastach – Gdańsku, Gdyni, Bydgoszczy, w tym dwa w stolicy Dolnego Śląska. Czy to kolejna kanapkownia z nudnymi połączeniami? I tak, i nie. Po pierwsze, nie tylko kanapkownia, bo napijecie się tutaj świeżych soków i koktajli, a oprócz kanapek zjecie m.in. sałatki czy hummus. Pewnym wyznacznikiem Loveat są także ceny – niskie, relatywnie niskie w porównaniu do konkurencji. Za zestaw kanapka/sałatka plus kawa zapłacicie około 10 zł, więc mało która z wrocławskich śniadaniowni mogłaby rywalizować z wspomnianą siecią na tym polu.
Osobiście pojawiłem się w Loveat dwukrotnie, zawsze z samego rana. Wielkich tłumów nie odnotowałem, półki także nie zostały jeszcze wymiecione, ale cały czas ktoś krzątał się w okolicy regałów z całym przekrojem oferowanych w Loveat potraw i napojów.
Na dzień dobry śmiało mogę stwierdzić – tutejsze soki i koktajle dają radę. Bardzo. Mały napój tropikalny (3,4 zł) jest nie za słodki, orzeźwiający i świeży, za co chwała. Dobra opcja i alternatywa dla słodzonych napojów. Do tego espresso oraz zestaw z hummusem. Hummus to bardziej niezbyt wyrazista papka z ciecierzycy. Owszem, gładka, delikatna, ale może aż zanadto, bo brakuje jej charakteru. Zestaw, a właściwie plastikowy pojemnik uzupełniają świeże warzywa – ogórek, papryka i pomidor, którymi można nabierać sobie hummus oraz pocięte w trójkąty podpieczone, chrupiące, a co za tym idzie suche tortille. Z całej trójki najlepsze wrażenie pozostawia po sobie sok i kawa.
Za drugim razem wybieram jeszcze jeden napój – jabłowy z imbirem (3,4 zł). Krótko mówiąc – petarda, duży kop z samego rana. Orzeźwiający, słodko-kwaśny, naprawdę na wysokim poziomie. Jednak im dalej w las, tym było słabiej. Na szybkie, prawdziwie streetfoodowe śniadanie w terenie wybrałem kanapkę, a właściwie dwie połówki kanapki z kurczakiem(6,6 zł) w panierce i kurczakiem w ziołach. Według producenta kanapki mają jednodniowy termin ważności i tak pewnie jest, ale to oznacza, że przygotowywane są zapewne dnia poprzedniego, co zdecydowanie czuć po wyjęciu ich z foliowej torebki. Chyba, że to właśnie opakowanie wpływa na jej niezbyt świeży odbiór. Bagietka, w której zamknięto składniki, to po prostu gumowa buła z nienajlepiej skomponowanymi składnikami. Kurczak w panierce zdecydowanie nie jest produktem mogącym spędzić dłuższy czas w bułce z sosem majonezowym. Po prostu, nasiąka, rozmięka, a mięso traci wszelkie walory smakowe, podobnie zresztą jak zestawione z nim warzywa.
Jeśli miałbym ocenić Loveat jedynie pod względem smaku, byłaby to ocena jedynie dopuszczająca, ale zdaję sobie sprawę ze specyfiki konceptu. To miejsce, do którego wchodzi ktoś, kto nie ma zamiaru czekać na przygotowywanie dań, a chce zjeść na szybko kanapkę lub sałatkę i udać się na zajęcia, ewentualnie do pracy. To podobny casus to sąsiadującego z Loveat Misia. Tamtejsze jedzenie trzeba oceniać z pewnej perspektywy – ostatecznej ceny produktu i klienta, do któego kierowana jest oferta. Loveat broni się świetnymi napojami, natomiast zawodzą mnie głównie kanapki. Po prostu nie wierzę, że nie można zrobić ich lepiej, na świeżo, bez tych charakterystycznie zleżałych, odstraszających warzyw. Coś pozytywnego w Loveat jest – napoje i ceny, ale nawet niska cena nie usprawiedliwia braku smaku.
Loveat
Kuźnicza 25
Witam serdecznie
Poszukuje polecanego miejsca we Wroclawiu na zjedzenie golonki. Mam goscia ktory uwielbia ja jesc i jest bardzo wymagajacy. Serdecznie prosze o pomoc!!
Próbuj w targowej