fbpx
11.1 C
Wrocław
niedziela, 6 października, 2024

#KoronaDelivery – bułka z pierogiem, Bar Mewa i Wilk Syty #24

Może nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale właśnie zbliżamy się do rocznicy rozpoczęcia polskiego lockdownu, zamknięcia restauracji, całego kryzysu gastronomicznego. Dalej trwamy więc w sytuacji zamknięcia restauracyjnego, ale staramy się w niej funkcjonować. Zapraszam na 24. odcinek serii Korona delivery.


#KoronaDelivery #1 | #KoronaDelivery #2 | #KoronaDelivery #3 | #KoronaDelivery #4 | #KoronaDelivery #5 | #KoronaDelivery #6 #KoronaDelivery #7 | #KoronaDelivery #8 | #KoronaDelivery #9 #KoronaDelivery #10 | #KoronaDelivery #11 | #KoronaDelivery #12 #KoronaDelivery #13 | #KoronaDelivery #14 | #KoronaDelivery #15 #KoronaDelivery #16 | #Korona Delivery #17 | #KoronaDelivery #18 | #KoronaDelivery #19 | #KoronaDelivery #20 | #KoronaDelivery #21 | #KoronaDelivery #22 | KoronaDelivery #23


Tex-mex to zdecydowanie jeden z moich ulubionych kulinarnych kierunków, o mojej sympatii do El Grodito na pewno wiecie, ale lubię też co jakiś czas wrócić do pozostałych wrocławskich texmexowych miejscówek, których też znowu aż tak wielu nie ma. Jednym z nich jest Tacos locos z Nadodrza, które to stara sobie jakoś radzić w tym chorych czasach. Plusem jest to, że można u nich zamówić nawet jedno taco, jako dodatek do reszty zamówienia. Tak więc postąpiłem, wybierając zestaw empanadas z chili con carne, dokładając taco z wieprzowiną oraz churros. Tak, tak, te rozkoszne, chrupiące, hiszpańskie smakołyki mają tutaj dobre. Bardzo dobre, podawane z solidną porcją czekolady. Empanady również sprawdzają się przyzwoicie, są lekko chrupiące, skrywają w sobie mięsne wnętrze, a śmietana łagodzi smaki w tym wypadku. Jak wypadło Tacos locos? Zostawiam kciuk w górę i Wam też zalecam.

Tuż obok Tacos locos mieści się wrocławska legenda barów mlecznych – Bar Mewa. W moim przypadku zawsze górą był niemniej legendarny Bar Miś, ale kiedy już czekałem na zamówienie z Tacos, grzechem byłoby nie wspomóc klasyków choćby drobnym groszem, dlatego skusiłem się na – wiadomo – pierogi ruskie za całe 4,58 zł. Przy tej cenie jakiekolwiek narzekanie byłoby nie na miejscu. Grubsze ciasto i ziemniaczany farsz nie stanowi tu problemu. Problemem jest to, że takie miejsca mogą zniknąć z powodu covidu.

Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale za dzieciaka byłem właściwie wegetarianinem, choć bez specjalnej ideologii, a po prostu ze względu na to, że nie znosiłem mięsa. Tak, tak, to możliwe. Obecnie mięso oczywiście jem, choć też jakoś niezbyt często, ale bardzo chętnie wracam do kuchni roślinnej, także wegańskiej. A jeśli kuchnia wegańska we Wrocławiu, to na pewno Wilk Syty, który – można to powiedzieć bez większych obaw – wyprzedza całą wegańską stawkę w naszym mieście. W jednym z ich ostatnich menu znalazło się miejsce dla wegańskich kotletów mielonych, i wiecie co? To było tak potwornie smaczne, po prostu smaczne, że do tej pory, pisząc te słowa, mam w głowie to cudo. Przygotowane m.in. z tofu, pieczonego buraka, karmelizowanej cebulki i pieczarek kotlety zachowały ciekawą teksturę, a przy tym wyrazisty smak. Podano je z ziemniaczanym puree, kiszoną kapustą oraz sosem pieczarkowym. No, właściwie to można powiedzieć, że klasyka domowych obiadków. Wilku, szacun! Na dokładkę doszły Dubu jeon, czyli koreańskie placuszki z tofu ze stosunkowo ostrym sosem z marchewki. Mielonych nie pobiły, ale to także solidna rzecz.

Na Wolt odbywa się właśnie Włoska uczta, podczas której w wybranych miejscach możecie zjeść niektóre dania z 20% rabatem. Na potrzebę moich testów zamówiłem jedzenie z Pod papugami oraz Pizza Kieliszki Butelki, a jedzenie zabraliśmy ze sobą na Bulwar Dunikowskiego, korzystając z pięknej, słonecznej pogody i sprzyjających warunków – czytaj dzieci w przedszkolu. Przyznać trzeba, że w przypadku tak pięknych okoliczności przyrody samo jedzenie schodzi na drugi plan. Tak bardzo brakuje nam choćby odrobiny wolności w tym zwariowanym świecie, że już samo zjedzenie czegoś na świeżym powietrzu uchodzi za spory wyczyn. Oczywiście całość odbywa się w świetle prawa na nielegalu – jak to brzmi! – ale ogólnie rzecz biorąc, to miejsca na Bulwarze jest tyle, że raczej nikomu nie wadziliśmy, rozkładając się z całym majdanem. Podczas akcji zniżkowej w Papugach możecie zamówić trzy makarony – my wybraliśmy tagliatelle z wołowiną oraz tagliatelle z zielonym sosem, natomiast w PKB pizzę z ndują i spianatą oraz drugą z ricottą, kremem truflowym oraz friarelli.

Teraz czas na wspomnienie o akcji #WPKwspieraGastro, która mocno się rozpędziła i od jakiegoś czasu możecie zjeść kolejne trzy potrawy, w których procesie tworzenia uczestniczyłem. Na pierwszy ogień rzecz totalnie popieprzona, a więc kawowa bułka z… pierogiem wypełnionym szarpanym żebrem wołowym, chrupiącymi warzywami i majonezem kimchi w Hali monko. O panie, jakie to jest smaczne! Bułka rzeczywiście smakuje kawą, a do jej wypieku użyto cold brew, pieróg jest ogromny, a samo mięso również nosi w sobie kawowy element. Umówmy się – to jest chory pomysł, aby zamykać pieroga w bułce, ale ten pomysł po prostu wypalił i świetnie gra. Zwłaszcza, że ekipa Monko już wcześniej robiła taki eksperyment z pierogiem ruskim i tym razem także ta opcja pojawiła się w ofercie, gdyby ktoś jednak nie przepadał za wołowiną. Mogę powiedzieć tylko – spróbujcie tego koniecznie!

To jednak nie koniec akcji wspierania gastro. Kolejnym daniem, z którego jestem mega dumny, i nad którego składem pracowałem razem z ekipą Manii Smaku, jest pizza Bollywood. Bollywood, spytacie, o co chodzi? Ano to pizza z butter chicken, a więc daniem kuchni indyjskiej, ale oczywiście z mocnymi brytyjskimi naleciałościami, które postanowiliśmy w ramach kooperacji przenieść na pizzę. Tak, tak, wiem, że to kolejny dziwny pomysł, ale nie zawsze w prostocie siła, a raczej w spełnianiu swoich dziwnych idei. Spędziliśmy w kuchni dobrych kilkanaście godzin na próbach, aby osiągnąć zamierzony smak, a trzeba wyjaśnić, że wcale nie jest to tak łatwe danie, jak może się wydawać. Sami przygotowaliśmy własną mieszankę przypraw i ziół, zmieszaliśmy i wyszło… bardzo fajnie. Ta pizza z automatu wskoczyła do grona moich ulubionych. Specjalnie upieczony, soczysty kurczak tandoori, sos butter chicken, mieszanka ryżu jaśminowego i dzikiego oraz kolendra, śmietana i prażone migdały. Pięknie pachnie i smakuje, ale spróbujcie koniecznie sami!

To nie koniec aromatycznych rzeczy, bo jedną z moich kulinarnych miłości są także azjatyckie klimaty, a że do akcji #WPKwspieraGastro przyłączyło się Yemse2, padł pomysł na ugotowanie laksy, która we wrocławskich warunkach właściwie nie funkcjonuje. No więc oto i jest – laksa. Aromatyczna, rozgrzewająca, z makaronem vermicelli, kwaśną, ostrą, z krewetkami. O ile malezyjskie klimaty kulinarne są Wam bliskie, próbujcie koniecznie!

Oglądajcie ostatni wywiad na moim YouTube z Bartkiem Deryło z lodziarni KRASNOLÓD!

Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie

Total 8 Votes
0

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

1 KOMENTARZ

  1. Dałem się namówić na tę zachwalaną laksę – strata czasu i pieniędzy. Porcyjka dla dwulatka, smakowo poprawnie ale całość nie umywa się do byle ramenu z Pandy chociażby. No i cena: za 25 zł byłoby okej, ale i tak bym nie kupił ponownie, za 40 to kpina.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły